sobota, 8 grudnia 2012

U rodziny

Od 21-szej siedzimy wszyscy w piżamach. Zdążyłam już z synkiem mojej siostrzenicy przeczytać książkę, z dwóch, jakie mu kupiłam w prezencie i obejrzeć "świat Elma".

Jeśli chodzi o moje samopoczucie, to od rana do południa brałam wciąż coś na uspokojenie. Bardzo mnie dusiło w klatce piersiowej i z trudem oddychałam.

Nie udało mi się dzisiaj odwiedzić przyjaciółki, która mimo wczorajszych ustaleń, nie znalazła czasu na krótkie spotkanie. Spotkałam się za to z drugą przyjaciółką, do której pojechałam w ciągu dnia i po jakiejś godzinie rozmowy, padłam na jej łóżku z tych wszystkich wrażeń i zmęczenia. Sen bardzo dobrze mi zrobił. Dobrze było ją zobaczyć, tym bardziej, że nie widziałyśmy się od lipca.

Nie miałam okazji rozmawiać wczoraj z siostrą, u której nocowałam, bo przeziębienie ją zmogło i poszła spać. Za to dzisiaj o szóstej rano przyszła do mnie do pokoju i usiadła na łóżku i zaczęłyśmy rozmawiać. Rozmawiałyśmy o tym, jak bardzo zależy nam na bliskości z mężczyzną. Na byciu z kimś razem. O tym, że jeśli już kogoś takiego spotkamy, przy kim zechcemy zatrzymać się na dłużej, to pragnienie tej osoby staje się tak ogromne, że abstrahując już od tego co czuje ta druga strona, same nas przeraża taka nasza reakcja i musimy się natychmiast wycofać, bo najzwyczajniej nas to upokarza.

Rozmawiałyśmy właściwie tylko o tym. O samotności, o smutku, o lęku który się z tym wiąże, o poczuciu braku celu w życiu. Siostra nie pytała o to co się stało. Powiedziała tylko, że chciała mnie odwiedzić, ale druga siostra, jadąc do mnie nie powiedziała jej o tym.

Poprzedniego dnia, dowiedziałam się od siostrzenicy, że A. niepoinformowana przez M. o wyjeździe do mnie, wpadła w histeryczny płacz z tego powodu.

Zrobiło mi się wówczas głupio, bo myślałam, że A. nie przyjechała do mnie z M., bo jest wściekła na mnie. 

Odwiedziłam też w pracy tę siostrę czyli M., która była u mnie w poniedziałek w szpitalu. Od tej też nie usłyszałam nic przerażającego, ponadto co wcześniej w szpitalu, tj, że nie znam życia, nie mam prawdziwych problemów, jestem rozkapryszona i cwana. Potem zrobiłyśmy sobie kawę, zamieniłyśmy kilka neutralnych zdań i pojechałam do G. mojej przyjaciółki.

Tak czy owak, nikt tu nie miał do mnie żadnych pretensji, nikt nie krzyczał, nie prawił wyrzutów i nie robił scen. Nie wiem skąd u mnie ten lęk przed tym, że ktoś będzie na mnie krzyczał, czy bardzo mocno się pogniewa.

Siostry ucieszyły się, że przyjechałam. Ja w sumie chyba też, bo od jakiegoś czasu z wielkim trudem znoszę samotność. Wczoraj było mi ciężko z tym, że tu przyjechałam, zwłaszcza, że obawiałam się ataku na mnie.

Jutro jedziemy do matki prawdopodobnie. Jak znam życie, każe nam coś robić. Ja rozumiem i wiem dlaczego mam tak wielką niezgodę na takie jej zachowanie. Chciałabym, choć raz w życiu przyjechać do czystego domku mojej matki i usiąść z nią na spokojnie przy herbacie, czy kawie.

Pójść na spacer, na przykład na cmentarz do ojca.

A tam jest taki rytuał odwieczny, że gdy przyjeżdżam po roku niebycia, dostaję talerz żarcia na wjeździe i po chwili ścierkę w rękę.

To nie jest tak, że jestem leniwa. Ale chciałabym choć raz zostać potraktowana gościnnie. Wtedy może potrafiłabym zostać u niej na dłużej. Zostać na noc i kolejnego dnia rzeczywiście pomóc w czymś matce. A tu jestem u niej maksymalnie po 4 godziny dwa razy do roku, i dostaję to jedzenie, które z trudem przełykam i przysłowiową ścierkę czy grabki w rękę.

Kiedyś powiedziałam o tym matce, że tak to widzę, to powiedziała: "(moje imię) nie wkurwiaj mnie!"

Ot cała moja matka. Raz do rany przyłóż a jak mówię jej normalnie co myślę to zaraz się wkurza.

Na święta będę miała wyzwanie bo ta cała wigilia jest u matki w domu jednak, bo siostry bardzo chcą w domu rodzinnym, co oznacza, że ja nie będę tam gościem, a będę kroiła, donosiła, zmywała, ewentualnie objadała się bulimicznie i rzygała w kiblu.

Dlatego jeszcze zastanawiam się nad tym czy rzeczywiście tam jechać. Gdybym miała pieniądze pojechałabym może do jakiegoś domku z kominkiem, gdzieś w górach...





4 komentarze:

  1. szkoda, że nie przeczytałaś wczorajszego wpisu w komentarzach;
    :)
    albo wyparłaś takie informacje albo pisałyście równolegle
    :)
    gotowa jesteś odwiedzić cały świat, by zebrać potrzebne Ci słowa;

    negatywne i pozytywne

    zbierasz to co Ci pasuje do planu;

    zdałam sobie sprawę, ze każdy z nas tak robi; rzecz w tym palnie i tych zauważonych drobiazgach pozwalających na korektę;

    do planu na grudzień dołożyłaś kominek i bliskiego faceta - i pewnie w jakimś stopniu uda Ci się coś z tego wyrwać z życia;
    choćby na chwilę i za dowolną cenę;

    nie potrafię sobie wyobrazić wymiany energii w czasie wczorajszych Twoich spotkań - w jakim stanie pozostawiłaś wszytskich?
    Tobie są niezbędne dobre spotkania czy ona takie były?






    OdpowiedzUsuń
  2. A nie możesz spróbować "kroić, donosić, zmywać" i czerpać satysfakcji, że W KOŃCU DZIĘKI TOBIE JEST CZYSTO I PRZYJEMNIE w Twoim domu rodzinnym? Zobacz jakie to symboliczne, Ty zwyczajnie tego nie chcesz, nie chcesz zakłócać tej chorej równowagi, która cechuje wasz system rodzinny. Nie chcesz wziąć odpowiedzialności za to, żeby DZIĘKI Tonie było lepiej. Nie dajesz nic od siebie, potrafisz tylko neurotycznie brać, żeby potem to wyrzygać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam się nie dziwię że rzygasz tym wszystkim.

    OdpowiedzUsuń