wtorek, 11 grudnia 2012

Strach przed wieczorem.

Wczoraj wieczorem było ciężko. Nie wiem co się stało. Myślę, że to ma związek z nieumiejętnością zorganizowania sobie czasu, być może też tęsknotą za starymi nawykami. Nie wiem.

To co się zmieniło, to to, że nie wysyłam tysiąca smsów do znajomych, żeby mnie ratowali.
Napisałam tylko na blogu, że żałuję, że żyję, dając wyraz temu jak bardzo fatalnie się czuję.

Wzięłam hydroksyzynę i schowałam się pod kołdrę. Obudziłam się zlana potem nad ranem.
Za to nastrój był już całkiem ok, rano i później. Chwilami tylko spadek formy.

W pracy, dokładnie w moim pokoju siedzę z szefem i jeszcze jedną dziewczyną.

Wczoraj i dzisiaj mieli głupawkę. To rzucali się kolorowymi kartkami, to puszczali jakieś idiotyczne piosenki, tańczyli. Oczywiście po mnie (poza mimiką twarzy może) nie widać, że generalnie jakoś nie za dobrze.

Wciąż łapałam się za głowę i powtarzałam, że już nie wytrzymam z nimi, i że są kompletnymi świrami.

Generalnie odkąd tu pracuję oni tak się zachowują, poza czasem, gdy pilnie pracują.
Ja, gdy oni się tak wygłupiają staram się robić poważną minę i pukam się w czoło, ale są tak przezabawni, że za chwilę pękam ze śmiechu i dołączam do nich. I takie tu mamy przedszkole sobie, albo dom wariatów jak kto woli.

Piszę o tym, bo rzadko wspominam o tych dobrych stronach, gdyż skupiam się na tym co złe.
Dzięki takim ich wariackim zachowaniom łatwiej mi przeżyć dzień w pracy. Łatwiej mi było się tu zaadaptować.

No i co tam jeszcze. Boję się dzisiejszego wieczoru znów. Ale zostały mi jeszcze tabletki uspokajające a jutro mam już wizytę u doktor Sz.

No i mam dzisiaj to spotkanie z dr Jaroszyńską w sprawie warsztatów.
Już zaczęłam myśleć, że nic z tego nie wyjdzie a tu zadzwoniła do mnie. Fajnie.

Szef mój wczoraj, mówi do mnie. (moje imię), ty masz za dużo wolnego czasu, wiesz? Ty powinnaś sobie tak życie zorganizować, żebyś nie miała gdzie palca wetknąć. Dość z wymówkami, że z trudem przyswajasz wiedzę, od nowego roku idziesz do jakiejś szkoły.

Na co ja, że nie mam kasy itd, a on, że są szkoły, gdzie nie trzeba kasy (???). I on dalej do mnie masz zrobić porządek ze zdrowiem, idź do tego ginekologa, przebadaj się, chodź na tę terapię i dawaj w pracy z siebie tyle ile możesz. Jak będziesz się wysypywała to będę Cię jakoś ratował. Ale wszystko do czasu.

No i dalej, mówi, że potrzebuję wspierającego partnera. Kogoś, kto będzie mi towarzyszył w trudnych chwilach. Ale czy ja wiem, czy o to chodzi...

No i tak pogadaliśmy sobie. Tak szczerze, bo i on powiedział mi coś co w nim siedzi i go gryzie.

Póki co powoli podnoszę się z tego upadku. Jutro opowiem wszystko co się stało doktor Sz. bo wygląda na to, że jednak to ważne. Gdy tak patrzę wstecz na to co się stało, mam wrażenie, że nie do końca byłam sobą. Myślę, że w jakimś sensie straciłam kontakt z rzeczywistością.

Tęsknię za P.






3 komentarze:

  1. i o to chodzi, o to całe to zamieszanie;

    poniżanie, odpychanie, przyciąganie wszystkie gry, nic nie dają;

    traktowanie instrumentalne zawsze kończy się frustracją, bo tak przyjaciół uwagi nie zaskarbisz;

    w życiu o to kochanie chodzi reszta to erzac cholera nie życie;

    od poczęcia do śmierci i w środku też albo kochamy albo nie - i nawet wzajemność nie jest od tego ważniejsza

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tej uwagi mam/miewam bardzo dużo, tylko nie szanuję tego, odrzucam to co dostaję.

    OdpowiedzUsuń
  3. pisałam Ci kiedy zaczęłaś jechać w dół;

    staram się oszczędnie tu bywać - by się nie kruszyć;

    jesteś zachłanna na świat ale inaczej

    boleśnie dla siebie

    OdpowiedzUsuń