piątek, 13 maja 2016

dedlajny i stendbaje

Niesamowite. Dzisiaj stało się coś niesamowitego. W ciągu dnia stanęła nam robota. Z pożaru w burdelu w ciągu kilku minut przeszłyśmy z L. do stendbaju. Okazało się wszystkie opóźnienia, które były absolutnie nie do przeskoczenia zamknęłyśmy w dedlajnach :)
Musiałam przyjść dzisiaj bardzo wcześnie do pracy i do godziny trzeciej był koszmar. L. od tygodnia spała tylko po trzy - cztery godziny. Ja zdecydowanie pilnowałam się, by praca mnie nie wessała w swoją bezkresną czeluść, za każdym razem przypominając sobie o moich ciągotach do traktowania jej śmiertelnie poważnie.

Wszystko stanęło z minuty na minutę. To było jedno z najdziwniejszych uczuć, których doświadczyłam. Po trzeciej po południu mogłam wyjść z pracy, ale nie byłam w stanie tego zrobić. Mało tego. Zostałam o godzinę dłużej. Kompletnie mnie zblokowało.
Od poniedziałku do końca niedzieli jeszcze będziemy miały trochę pracy, ale to nic w porównaniu z tym co się działo od kilku miesięcy.

Dobrze, że jutro z samego rana lecę na Wyspy. Trochę mnie to zajmie. Choć czas spędzony w samolocie też jest specyficzny, bo to takie siedzenie i nic. Nigdzie iść, nigdzie biec, nie siedzieć w sieci. Stendbaj :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz