poniedziałek, 2 maja 2016

W skrócie

Antydepresant działa albo nie działa. Sama nie wiem. Ogólnie to jest tak, że jakoś dupy mi nie urywa to życie. A przecież i wiosna przyszła, i w pracy nieco lżej. Choć najgorsze przede mną do 22-go maja. Potem z górki. Chyba nawet zaplanuje sobie pierwszy w życiu urlop.

Byliśmy z P. w Liverpoolu w zeszłym tygodniu. Myślałam, że będzie dziwnie, ale nie. Było całkiem naturalnie. Trochę pozwiedzaliśmy. Biedny P. trochę się ze mną męczył i raczej nie tylko on, również pozostali lokatorzy naszego hostelowego pokoju. Ponoć zajebiście głośno chrapię. Koszmar.
Z kasą jest lepiej. To znaczy mniej histerii i paniki. A, i założyłam sobie konto na forum randkowym. Z ciekawości :)
Na angielski chodzę. Dzisiaj się zmusiłam co prawda, ale w sumie byłam trzy godziny. Dwie multimediów i jedna zajęć z lektorem, więc w końcu po półtora tygodnia nieobecności  i nieuczenia się tama prokrastynacji pękła i chyba pójdę dalej.

Byłam dzisiaj w pracy, ale właściwie nie zrobiłam nic. Teraz wróciłam z angielskiego, wskoczyłam do łóżka i będę oglądać filmy w sieci. Zrobiłam sobie listę do obejrzenia.
Jutro za to muszę siebie wykopać z domu. Ale tak na spokojnie. Na jakiś samotny, melancholijno-refleksyjny spacer. Przyda mi się do odpoczynku. No bo właśnie to zmęczenie ciągle jest, ciągle je odczuwam. I to ono powoduje, że nie bardzo mnie cokolwiek cieszy, choć właściwie nie zastanawiam się nad swoim życiem. Nie mam kiedy. A może to zmęczenie to raczej depresja. Kurczę, nie bardzo się na tym znam. Na depresji.

W każdym razie to co mnie naprawdę cieszy to wolne noce, takie kiedy wiem, że mogę je zarwać, bo na drugi dzień niczego nie muszę. Lubię takie samotne noce. To moje ulubione momenty. Dni świąteczne, wolne od wszystkiego i noce, też wolne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz