sobota, 21 maja 2016

Troszkę mi się poleciało

Nadal w pracy, ale od czwartku można stwierdzić - odpoczywam. Za to z L. w środę walczyłyśmy ze wszystkim od ósmej do dziesiątej wieczorem. A potem rano na ósmą, rozstawić i podłączyć sprzęt.
I tak od czwartku L. cały czas ogrania biuro prasowe, ja mam swoją kanciapę, w której dyżuruję i pomagam w razie problemów technicznych. L. mnie przeszkoliła. Jestem dumna z siebie, że takie rzeczy robię ;-)
Mało się dzieje, więc siedzę w sieci i znów kombinuję i obmyślam jakieś spotkania integracyjne.
I tak wymyśliłam wyjście do teatru w niedzielę za tydzień. Napisałam w jednej z prowadzonych przez siebie grup na fb. Będzie kilka osób.

Zauważyłam, że nieumiejętność i niechęć do bliższych kontaktów kompensuję organizowaniem czasu dla innych. Tak jest mi bardziej komfortowo. Czasem prościej być obok.

Z jedzeniem nadal kłopot. Choć muszę przyznać wycofałam się ze słodyczy. I to rzeczywiście jakiś pozytyw. Palić, nie palę od kilku tygodni. Kawę bardzo sporadycznie. Snu też więcej. Prędzej robię się senna. Właściwie wieczorem padam ze zmęczenia, pomimo późnego wzięcia leków.

Niestety nastrój poszedł mi w górę. Skończył mi się antydepresant kilka dni temu i nic z tym nie zrobiłam. Dlatego dzisiaj, gdy po powrocie do domu, zaczęłam głośno i jakoś tak dziwnie nakręcona gadać z kotami, ocknęłam się i dostrzegłam, że poleciałąm w górę jak rakieta. Jakimś cudem to wyłapałam. Teraz muszę siebie obserwować i kontrolować impulsy. To pewnie dlatego tak duża aktywność w sieci. Ale chyba to w moim przypadku dobry sposób na rozłożenie uderzenia tej energii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz