czwartek, 5 maja 2016

Paranoiczka

Dużo mnie kosztują spotkania grupy wsparcia. Nie ze względu na tematykę, choć ta także ma znaczenie, ale dlatego, że w ogóle przebywam w jakiejś grupie. Niezbyt dobrze sobie radzę wśród ludzi, z którymi nie jestem oswojona.
Niemniej jednak coś się we mnie zmienia. Przyznałam się dzisiaj, że przychodzenie na grupę jest dla mnie ogromnym wyzwaniem i gdybym nie rozumiała tych wszystkich emocji i tego, że niosą ze sobą cenną naukę, wycofałabym się z niej już dawno. Postawiłam sobie za cel trwanie w niej mimo wszelkich paranoi i histerii, które jestem w stanie wyprodukować z lęku przed oceną, zranieniem i odrzuceniem. Nie wiem jak inni, ale terapeutka spojrzała na mnie ze zrozumieniem. Myślę, że powiedziałam coś ważnego. Coś prawdziwego. Po raz pierwszy w tym miejscu.
Będę przyglądać się sobie dalej. Chcę przyjrzeć się temu lękowi. Chcę zobaczyć czym jest i co mogę z tym zrobić.

2 komentarze:

  1. Podziwiam Cię za odwagę.Dla mnie istny hardcore to terapia indywidualna,na samą myśl o terapii grupowej dostaję gęsiej skórki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta grupa to taka grupa wsparciowa. Za wiele się o sobie nie mówi. Ja o grupie terapeutycznej myślę już od jakiegoś czasu. Bo tu na tej nie ma za bardzo miejsca, żeby chociaż zadać pytanie co inni sądzą o moim zachowaniu i jakie sprawiam wrażenie. A to ważne dla mnie, bo ja wiem, że w grupie zachowuję się dziwnie.

      Usuń