czwartek, 1 lutego 2018

Upadek

Kilka godzin temu coś we mnie pękło. Moja była przyjaciółka z czasów liceum, która też choruje na chad napisała do mnie, gdy napisałam, że w przyszłą środę idę na grupę wsparcia: "Nie dołują cię takie grupy?"

Niby nic, ale poczułam, że jestem koszmarnie osamotniona, również w byciu niezrozumianą co do mojej sytuacji. Ale nie to było najgorsze. Sama dopiero uzmysłowiłam sobie, w jakiej jestem sytuacji. Mam skierowanie do szpitala, w domu dwa koty. Kto mi do tego szpitala przyniesie czyste rzeczy, kto będzie siedział z kotami tygodniami? Nie mam kogo o to poprosić. Dopiero zdałam sobie z tego sprawę, że o to chodzi.
Nie mam dorosłych córek jak moja przyjaciółka, ani partnera, jak ona, który gotuje, pierze, wozi ją do lekarzy, gdy ta czuje się gorzej. Nie mam zabezpieczenia finansowego, własnego dachu nad głową. Mam za to kredyt do spłacenia, nie daję rady w pracy, a w sierpniu kończy mi się renta. I na dodatek dopadła mnie ta gówniana depresja, choć nawet nie umiem się do tego przyznać.

Mam Chad, bulimię i borderline. Jestem już zmęczona tym. Mam dość i mam dość bycia chorą na te gówniane rzeczy. Błagam, niech mnie ktoś od tego uwolni.

Dostałam takiego napadu lęku o swoją przyszłość i takiej histerii i płaczu, że chwyciłam poduszkę i krzyczałam w nią na przemian z wyciem, z bólu emocjonalnego.
Koty zerwały się i zaczęły chować, pewnie było mnie słychać na klatce i u sąsiadów. Dostałam duszności i bólu w klatce piersiowej. Chyba zwariowałam. Chyba straciłam wiarę w siebie, ale dotarło do mnie, że nie mam podstaw by wierzyć w drugiego człowieka.

Wydaje mi się, że zrobiłam coś złego, i że nie wynika to z tych wszystkich chorób, tylko, że jestem złym człowiekiem, bo przecież w przeciwnym razie moja rodzina, matka, rodzeństwo, siostrzeńcy. Ktoś by mi pomógł, choćby tym, żeby nie czuć do mnie niechęci i pretensji, bo jestem nikim i niczego nie osiągnęłam.

Brakuje mi Nokii i Czesia. Nokia, gdy płakałam szybko leciała do mnie mrucząc, trącając mnie noskiem lub łebkiem a teraz nie mogę liczyć na ten dotyk, na to kojenie.

Co ze mną będzie? Boże... Czemu nie wierzę w Boga...




6 komentarzy:

  1. To jest właśnie mega zjazd spowodowany chorobą, którą z kolei wzmacnia sytuacja życiowa.
    Wiesz, że to znam...

    A choroba nie wzięła się znikąd...
    Kwadratura koła, cierpienie.

    Słowa od "wydaje mi się..." to typowe myślenie w dole.
    Nie, nie jesteś złym człowiekiem. Takim nawet to do głowy nie przyjdzie, w swoim przekonaniu są cool.
    A koty - one nie są z Tobą długo, dlatego przestraszyły się. Sama to wiesz.

    Bierz regularnie antydepresant. To nowy czy już go kiedyś brałaś?
    W ogóle myślę, że dobrze by było, gdybyś po poprawie brała dawki podtrzymujące, nie odstawiała całkiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aha, co do rodziny, partnera, znajomych, no do wszystkiego w życiu trzeba mieć farta, niektórzy go mają... Banalne? Tak. Ale wszystkie banały są jednak prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Oni też mieli ciężkie dzieciństwo. Mam na myśli moje rodzeństwo, mojej matce też było ciężko. W sumie nie wiem jaką matką była dla niej moja babcia, ale wiem, że dziadek był agresywny. Mók ojciec chyba pochodził z biednej rodziny i jeśli dobrze pamiętam w wieku 14 lat musiał iść do pracy, żeby pomóc rodzicom. W sumie niewiele wiem. To znaczy niewiele pamiętam. Muszę, jak wydobrzeję pojechać do matki, spędzić z nią trochę czasu.

      Już mi dzisiaj lepiej. Tylko miesiączki bolesnej dostałam i się męczę z bólu fizycznego tym razem.

      Usuń
  3. Chad może być dziedziczny, patrzyłaś na to z tej strony? W każdym razie ja zauważyłam to w linii ojca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Moja rodzina jest bardzo obciążona genetycznie.

      Usuń
  4. No i wszystko jasne. Ani chad, ani border, ani nic nie bierze sie z powietrza. Bierze sie z dzieciństwa, z przeżyć.

    OdpowiedzUsuń