środa, 20 czerwca 2012

Co w trawie piszczy?

Właściwie to fajnie jest biegać do dwóch prac. Od zeszłego tygodnia jestem trochę tu trochę tam. Generalnie jestem zwolniona z obowiązku pracy ale biegam tam również i cisnę klientów o umowy, bo jeśli pozamykam tematy jeszcze w czerwcu będę miała trochę prowizji w lipcu a tak by wszystko przepadło i ktoś inny przejąłby rozmowy.

W tej nowej pracy jest duża szansa, że zostanę. Dziewczyna, z którą pracuję przy tym projekcie jest bardzo pozytywna, chociaż ma ChAD i to w kierunku depresji. Tak się jakoś zgadałyśmy w pierwszych dniach. Jest lesbijką i ma żonę, bo jest po ślubie. Ma 44 lata a wygląda na tyle co ja. Jest bardzo zaangażowana w pracę co sprawia, że czuję chęć dawania z siebie więcej. Idzie mi nieźle, czuję, że ta branża jest ciekawa i cały projekt jest uroczy bo dotyczy tematyki kotów. Nawet jeśli mnie nie zatrudnią to może na ten miesiąc zarobię z prowizji. Byłoby nieźle.

Dzisiejszy dzień był ok właśnie ze względu na pracę. Poszło mi parę rzeczy dobrze i ucieszyłam się. Rano zaplanowałam, że pójdę na zebranie. No i poszłam a na zebraniu podeszłam do jednego ze starszych i opowiedziałam, jak się rzeczy ze mną mają, i że palę fajki. Kosztowało mnie to sporo pokory. Ale pomyślałam sobie, że warto zacząć naprawiać moje stosunki z Bogiem i społecznością, do której należę. Będę miała tzw komitet. Zobaczymy jak to się skończy. Po tym co się ostatnio dzieje w moim życiu jestem gotowa na wszystko.

Miałam też dzisiaj wizytę u mojej lekarki. Okazuje się, że kończy pracę w mojej przychodni i pozostają mi ewentualne prywatne wizyty. To ja zapytałam ją o te wizyty, ona była dość ostrożna w słowach. Dała mi swoją wizytówkę. Bierze za wizytę 120 zł. Chodziłabym raz na miesiąc po 50 minut. Ona jest także certfikowaną terapeutką psychoabalityczną i superwizorką. Powiedziała, że nasze wizyty mogłyby być poszerzone o rozmowy terapeutyczne. Może to lepiej niż u mojego młodego doktorka, który nie jest zwolennikiem żadnej terapii i uważa, że "terapia to prostytucja przyjaźni".

Doktor Sz. powiedziała mi, że rozmawiała z Panem Michałem o mnie i rozglądała się za terapią dla mnie, również grupową. Powiedziała, że jest taka grupa na powiślu dla osób psychotycznych. Że jest super, ale obecnie nie ma tam miejsc, ale mogłaby to na bieżąco monitorować i dawać mi znać. A ja pomyślałam sobie, że chciałabym terapię grupową bo chcę mi się trochę do ludzi i dobrze by to wpłynęło na moje relacje z innymi.

Jutro idę na rano do tej nowej pracy a po południu do starej. W nowej w czwartki mają śniadania firmowe, gdzie cała firma się zbiera i przy śniadaniu, sponsorowanym przez firmę rozmawiają o bieżących sprawach. Fajnie, widziałam z jednego takiego ich śniadania zdjęcie na facebook'u. Mają tam ogród i do tego ogrodu powynoszono różne miękkie siedziska i zrobiono stół i mnóstwo jedzenia. Dla mnie jako bulimiczki może to być katorga, ale zobaczę, może to jakoś przeżyję.

Bardziej się boję tego jak 30 osób z firmy wyjdzie na wspólny posiłek. Obawiam się, że będę błaznować przy tak szerokiej publiczności.

No i tyle na dzisiaj. Trzymajcie się. Dobranoc.

8 komentarzy:

  1. dobre wiadomości! super.
    Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy jest możliwe abyś wyłączyła weryfikację obrazkową w komentarzach? Spamu i tak nie ma prawie a to bardzo ułatwia komentowanie. Nie pamiętam jak dokładnie się to robi, coś w ustawieniach bloggera oczywiście ale nie pamiętam gdzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. "prostytucja przyjaźni"? Przepraszam, ale niektórzy to mają w głowach narąbane... ;o ;)
    zapowiada się ok praca :) i terapia grupowa też :) myślę, że warto poczekac na miejsce! pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby mi się udało :) Oby starczało mi sił.

      Usuń
    2. spokojnie, czasem warto dotrwać. Z siłami bywa różnie, czasem trzeba dotrwać. W 'dotrwaniu' też nie ma nic złego. Nie zawsze da się żyć na największych obrotach. Ja miałam okresy w których tylko i wyłącznie 'czekałam na pomoc' niczym innym się nie mogłam zająć. A Ty masz i nową pracę i wygląda na to, że przed sobą dobry czas. Trzymam kciuki za nadzieję! No i jak poszło śniadanie czwartkowe w firmie? Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Wysłałam Ci email a wpisuję się tylko po to aby dać wyraz, że stworzyłaś tym blogiem małą, wspierającą cię społeczność. Kilka osób mocno trzyma za ciebie kciuki. e.

    OdpowiedzUsuń