piątek, 8 czerwca 2012

Euro 2012.

Siedzę dzisiaj cały dzień w łóżku. Wczoraj T. wyciągnął mnie i moją współlokatorkę do miasta. Było zabawnie. T. okazał się być duszą towarzystwa. Wypiliśmy trochę. Ja nieco mniej, bo niby leki, ale i tak byłam na niezłym rauszu. Impreza się rozkręciła. Byli z nami znajomi T. Całe miasto żyje euro więc, udzielił mi się ten nastrój zabawy i luzu. Tak się udzielił, że T. spał dzisiaj ze mną. Niby pretekstem był brak nocnego do jego domu pod Warszawą. No i spaliśmy razem. I było grzecznie. Tylko wygłupy w łóżku i śmiech, jak dzieciaki. Owszem całowaliśmy się, dotykał mnie ale na tym się skończyło. Bardzo się cieszę, że tylko tyle. Myślę, że w przeciwnym razie byłoby dzisiaj ze mną bardzo źle.

No i siedzę w łóżku, ale czuję, że znów mogłabym wyjść gdzieś. Ja chyba zapomniałam jak to jest spotkać się ze znajomymi. Tego właśnie mi brakuje. Gniję w domu jak głupia i nie czuję sensu. A T. - w nim jest tyle energii. To niesamowite.

Z bulimią się trzymam. Wczoraj miałam kryzys ale nie dałam się. Dzisiaj też się nie daję. Czuję ten nastrój w mieście. Mam takie poczucie, że ludzie się cieszą, są radośni, pełni energii. Miasto zrobiło się bardziej kolorowe. Czuję jakąś taką jedność. Ci wszyscy ludzie, całe tłumy i ja w tym wszystkim. I mecz sobie teraz oglądałam a na osiedlu ludzie z balkonów, krzyczeli, śpiewali. Tego mi trzeba, tego życia, tej energii, by tę martwotę z siebie przegonić. By poczuć życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz