środa, 6 czerwca 2012

Jest szybciej.

Czuję ten antydepresant jednak. Mam ochotę coś wymyślać z kasą, coś kombinować. Na szczęście lekarz, który prowadził mnie w szpitalu odpisał. Idę do niego na wizytę dzisiaj. Bardzo się cieszę, bo go polubiłam. Fantastyczny człowiek.

Nie mam planów na ten długi weekend. Koleżanka do mnie przyjeżdża. Może coś wymyślimy. W Warszawie tłumy ludzi, obcokrajowców. Najlepiej byłoby stąd wyjechać, no ale teraz muszę kasę oszczędzać, dzisiaj na lekarza i za dwa tygodnie na dentystę.

Strasznie mnie nosi, ale tak bezproduktywnie. Taki pęd po prostu donikąd. Ssie mnie z nerwowego głodu. Wściekam się tylko na to. Za chwilę czas na drugie śniadanie, może mnie to trochę uspokoi. Może pójdę się przejść gdzieś, bo ciężko mi siedzieć przed komputerem.

8 komentarzy:

  1. i po co kombinujesz sama z lekami? po co szukasz pretekstu, zeby znowu ktos sie Toba opiekowal?..
    Myslisz, ze musisz byc chora, zeby ktos na Ciebie zwrocil uwage, byl blisko?

    OdpowiedzUsuń
  2. Spokojnie. Byłam dzisiaj u lekarza. Wszystko jest pod kontrolą.

    OdpowiedzUsuń
  3. wszystko jest pod kontrolą, bo u lekarza bylas... Znowu ktos, nie Ty sama?..
    Ja wiem, ze musi byc Ci bardzo trudno, ale co robisz, zeby bylo lzej?
    Nie mowie o wymyslanych na sile ksiazkach, silowniach, dietach i kolejnych schadzkach.
    Mialas rozwazyc powrot na terapie. Nie sadzisz, ze to najlepszy jak na razie pomysl?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie stać mnie na terapię. O terapii mam rozmawiać z moją lekarką 20stego czerwca. Boję się, że nie będzie ona możliwa, ponieważ nie mam pieniędzy. Być może ta druga praca, jeśli rzeczywiście się do niej przyłożę pozwoli mi na to.

    Co do wizyty u lekarza, uważam, że bulimią może się zająć tylko lekarz.Tu są potrzebne leki. Co masz na myśli, że sama powinnam coś robić? I tak wiele rzeczy robię sama. Uważam, że wspieranie się profesjonalistami to dobry pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama od lat uczestnicze w terapii indywidualnej na NFZ i mam wspanialego terapeute. Trafilam lepiej niz niejedna moja znajoma prywatnie. Wiec pieniadze to tak naprawde ladnie maskujaca sytuacje wymowka...
    Mialam zdiagnozowane zaburzenie osobowosci i wiele innych towarzyszacych zab, m.in anoreksje. Wiec "bylo co leczyc"...
    Wielu ludzi podwaza kompetencje psychologow pracujacych na NFZ nie majac z nimi nigdy do czynienia lub tez po jednorazowej wizycie... Oczywiscie, ze trzeba miec rowniez sporo szczescia, ale to tak jak prywatnie, nie wiesz czy psycholog do ktorego idziesz bedzie odpowiadal Ci sposobem bycia, pracy itd. A wiele podwazan osoby terapeuty to czesto podwazanie samego siebie w tej relacji z powodu braku gotowosci na terapie...

    Myslisz, ze skoro cierpisz na bulimie, to "leczeniem" jest branie lekow?..
    To tak jakby mowic o samookaleczeniach-czy rana jest duza, mala, gleboka, jak dlugo krwawila i jaki opatrunek czy szycie uzyto. A przeciez okaleczam sie nie z tego powodu, ze chce ladny bandaz nosic.
    I mowienie o bandazu niewiele da. A tym bardziej o wiecznym opatrywaniu rany, na ktorej juz solidna blizna sie formuje...
    Przyszlo mi tez na mysl faszerowanie lekami po to, abym nie miala sil i ochoty (nie potrzeby) sie ciac. No niby sie nie tne, niby nie rzygam, wiec co? Jestem "zdrowa"? Ale na sama mysl o zyciu bez lekow zaczynam panikowac.
    Co wieczor zamykam oczy o modle sie o to, aby choc jeszcze jeden dzien moc przezyc bez glowy w sedesie. I tak z dnia na dzien. A wlosy od lat przesiakniete kiblowym Domestosem...

    Ach, tak mnie ponioslo:)
    Niemniej jednak trzymam kciuki za dobre decyzje.
    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  6. To co mówił mój terapeuta o terapii to to, że w moim przypadku potrzebuję minimum dwóch sesji tygodniowo. Oczywiście zgodzę się z Tobą, że bulimia to nie tylko leki. Natomiast to co w tej chwili jest mi potrzebne to podniesienie dawki fluoksetyny właśnie, bo podniesiony nastrój oznacza mniej nudy i więcej determinacji we mnie. Dlatego tak liczę na leki obecnie.

    Co do terapii, owszem, bronię się przed nią. Jest to związane z moją bardzo silną więzią z terapeutą. To, że poszłam do tego drugiego lekarza to jest jakaś zmiana. Zaufałam mu. Bardzo mi przypomina mojego terapeutę.

    OdpowiedzUsuń
  7. po latach terapii poznalam mechanizm mojego wymiotowania. U mnie to bylo cos na zasadzie-"musze sie nazrec bo nie wytrzymam!" Terapeuta wtedy wysuwal pytanie "Czym tak bardzo chce sie pani nakarmic?". Zazwyczaj to byla potrzeba bycia zaopiekowaną, malutką, potrzebującą, "dajcie mi uwagę, milosc, blagam was, tak bardzo jej potrzebuje, ze az chce sie nia napchac". POtem wymiotowanie "Bo za duzo tej milosci sobie wzielam, nie umiem jej uniesc, pomiescic." Czesto tez pojawialo sie wymiotowanie bez objadania, wtedy to bylo na zasadzie "Nie dam rady uniesc tych emocji, za duzo tego, nie pomieszczę, musze sie tego pozbyc"-zazwyczaj po jakis bardzo emocjonujacych wydarzeniach, gdy nie umialam dac miejsca na moje emocje, ulokowac, do konca zrozumiec co z emna robia, Wiedzialam ze sa, ale nie umialam z nimi nic zrobic, wiec "wolalam" sie ich pozbyc wymiotujac.

    Moze jakis maly kroczek? Zapisz sie na wizyte do jakiegos terapeuty, ale ow sobie ze przeciez nikt Cie do tego nie zmusza, to Ty wybierasz, rezygnowac mozesz w kazdej chwili. A moze akurat pojawila by sie ta iskra, ktora przekonalaby Cie do nowego psychologa?
    Nie chron tak mocno obrazu poprzedniego terapeuty, On chyba by nie chcial, zebys sie na nim az tak zafiksowala?
    Moze mysl, ze bylby z Ciebie dumny, ze umiesz pojsc dalej, ze umiesz czerpac z tego, co Cie nauczyl, pomoglaby Ci?

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak jak pisałam, o terapii będę rozmawiała z moją lekarką 20stego czerwca. Może do tego czasu rozkręcę się z tą dodatkową pracą i będzie wizja większych pieniędzy. Masz rację, że mój terapeuta nie chciałby tej mojej fiksacji na jego punkcie. Na razie cieszę się, że pojawił się ten nowy lekarz. Choć bardzo tęsknię za moim terapeutą, to czuję, że ten lekarz jest bardzo otwarty na mnie i daje mi coś więcej niż tylko wizyta lekarska. Podobnie było z terapeutą. Otrzymywałam od niego sympatię jaką żywił do mnie. Tego mi trzeba w życiu. Być ważną dla osób, które są dla mnie ważne. Głównie chodzi o mężczyzn. Nie wiem czy to jakiś deficyt ojca, czy coś.

    OdpowiedzUsuń