sobota, 16 lipca 2016

Na urlopie

Spędziłam dzisiaj trochę czasu na plaży. Chyba nawet za dużo, bo teraz czuję jak piecze mnie skóra na twarzy. Paradowałam w stroju biała jak córka młynarza. Miałam poleżeć na kocu i czytać książkę, ale za cholerę nie potrafię siedzieć w miejscu. Chodziłam i chodziłam, i tak znalazłam jakąś góralską chatę, w której zjadłam bardzo fajny obiad. Wypiłam piwko. I gdy tak siedziałam, poczułam jakie to wszystko inne, i że wszystkie dotychczasowe urlopy i wakacje spędzałam w psychiatrykach. Raz, dwa razy w roku. I tak przez długie lata. W tym momencie dopadł mnie jakiś lęk i poczucie winy. Podróżuję, chodzę na zakupy, kupuje drogie ciuchy, kosmetyki, perfumy. Nie obżeram się. Nie spędzam wieczorów z głową nad sedesem. To wszystko wydało mi się takie inne i niewiarygodne, to mnie przeraziło. Może za duża różnica między mną, a mną. Najchętniej wróciłabym już do Warszawy.

Fajne jest to, że potrafię tak spędzać czas samotnie. Taka właśnie jestem od dzieciństwa. Kiedy zostałam sama bez rodzeństwa, musiałam nauczyć się bawić sama, spać sama, jeść sama. W jednej chwili zostałam tak przerażająco sama na świecie. Od tamtej pory bardzo lgnęłam do ludzi. Potrzebowałam ich jak powietrza. I gdy tylko pojawiali się jacyś w zasięgu wzroku, stawałam się widoczna na ile to było możliwe. Wtedy tego nie rozumiałam. Po prostu taka byłam, szybko wchodziłam w kontakt, stawałam się duszą towarzystwa. Czasem maskotką, czasem przywódcą, serdeczną przyjaciółką, wrogiem, albo oprawcą. Uwielbianą uczennicą i znienawidzoną uczennicą.

Kiedyś do naszej szkoły na wsi, przenieśli chłopaka z miasta. Chłopak był bardzo porywczy i agresywny i za to przenieśli go do nas na wieś żeby spauzował. Młody się popisywał, a my dzieci ze wsi jakieś szczególnie narowiste to nie byłyśmy, a ten któregoś dnia wyskoczył z nożem. Kiedy to zobaczyłam, tak się wściekłam, że zaczełam biec do niego i krzyczeć, że to ja go dorwę i zabiję. Dopadłam go, niewiele się zastanawiając nad tym nożem i zaczęłam go okładać. Gówniarz był ze dwa lata młodszy. Och, jak ja się wściekłam. Myślałam, że wydrapię mu oczy. Może dlatego mnie to ruszyło, bo w domu matka znęcała się nade mną.
Od zawsze się tłukłam z chłopakami. Kiedyś w autobusie szkolnym jakiś chłopak dorwał mnie i przydusił do siedzenia, kładąc się na mnie, w ten sposób popisując się przed pozostałymi kolegami. Tak się składało, że miałam w ręce ołówek z cyrklem i ten cyrkiel z całej siły wbiłam mu w udo. Strasznie krzyknął, a wtedy reszta chłopaków zaczęła się z niego śmiać. No i było pozamiatane.

Niestety, zresztą chyba tu kiedyś o tym pisałam, chłopaki postanowili mnie dorwać. Byłyśmy w kilka dziewczyn nad rzeką pod mostem. Mostem szli chłopcy i zaczęli coś do nas wykrzykiwać. Byliśmy może w piątej klasie szkoły podstawowej.  Ich było więcej, ale i tak zaczęłam się do nich drzeć. To było jakieś przezywanie się. No i wtedy oni zbiegli z mostu po schodach całą bandą. Zaczęłam uciekać. Dziewczyny też, ale oni biegli za mną. No i wtedy właśnie to oni wygrali. Złapali mnie, zaciągnęli pod most i rozebrali do naga. Stali nade mną, kilku mnie przytrzymywało i śmiali się.
Nazajutrz po szkole poszła fama. Mimo, że tamtego dnia mnie upokorzyli, nie zmieniłam się i tłukłam z nimi do momemtu, gdy byliśmy już w takim wieku, że paliliśmy razem fajki w parku pod szkołą i kradliśmy słodycze ze sklepu. Robiliśmy zawody, kto co ukradnie. Czasem trzeba było robić naprawdę jakieś skomplikowane podchody, żeby coś ukraść. Nikt nas nigdy nie złapał.

No, ale znów mnie wzieło na wspominki. To już chyba ten dziwny wiek, gdy człowiek zaczyna wracać myślami gdzieś daleko, do dawnych czasów, miejsc i ludzi.
Czas wziąć leki. Prysznic, kolacja i chyba pójdę spać. Zmęczył mnie dzisiejszy dzień.
Tęsknię za G.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz