niedziela, 3 lipca 2016

Za dużo

Trochę mi tych interakcji już za dużo. Poczułam to, gdy wyszłam wieczorem sama nad Wisłę.
Z sobotniego grilla, którego organizowałam nad Wisłą i na który przyjechało kilkanaście osób wrocilam po czwartej nad ranem. Było ognisko, muzyka, śpiewy i tańce.
Spałam do trzeciej po południu. Sprzątnęłam mieszkanie, a wieczorem byłam umówiona z G. na kolację, którą mieliśmy przygotować razem u niego. Bardzo się cieszyłam na to spotkanie i gdy już szykowałam się do wyjścia, G. zadzwonił mówiąc, że bardzo źle się czuje i musimy przełożyć spotkanie.
W pierwszej chwili zrobiło mi się smutno. Ponieważ kiedyś mnie okłamał, nie byłam pewna, czy to co mówi jest prawdą. Głos miał jednak zmieniony i chyba dało się usłyszeć, że coś jest nie tak. Uznałam, że przyjmę to co powiedział za fakt, ale niepokój pozostał. Niepokój o niego. Ale to już na inną opowieść.
Skończyliśmy rozmowę i przez jakieś kilkanaście minut zupełnie nie wiedzialam co mam ze sobą zrobić. Nie jadłam jeszcze niczego, bo jakoś nie miałam kiedy wyjść do sklepu po zakupy, a skoro kolacja została przełożona w pierwszej chwili pomyślałam, że chyba wyjdę gdzieś coś zjeść.
Ciekawe, że nie przyszło mi do głowy żeby nakupić żarcia i objeść się bulimicznie. Nie pamiętam kiedy ostatnio się objadłam, ale to było już jakieś trzy tygodnie temu.
Ciągłe wyjścia do ludzi, a właściwie ciągłe imprezowanie plus noce spędzone z G. jakoś wybiły mnie z tego koszmarnego impasu i tak dzisiaj po tych kilkunastu minutach zdezorientowania, chwyciłam torbę, do której wrzuciłam książkę, którą aktualnie czytam i wyszłam do miasta.

Wysiadłam nad Wisłą. Spacerowałam, aż zatrzymałam się w jednym z pubów, gdzie mieli barek gastronomiczny. Zamówiłam pierogi z soczewicą i do tego piwo. Usiadłam na specjalnym daszku tej knajpki, na całkiem wygodnej kanapie i tak siedząc i jedząc obserwowałam ludzi patrząc na wszystko z góry.. Poczułam, że jest mi tak dobrze. Wreszcie byłam sama, ale nie w domu. Byłam sama ze swoimi myślami, które przelatywały mi przez głowę.
Myślałam o G., o urlopie, o tym, że A., z którą w ostatnim czasie bardzo się zparzyjaźniłam, wyjeżdża na stałe do Londynu. Potem znów myślałam o G.

Wyjęłam książkę i zaczęłam czytać. Po jakimś czasie postnanowilam zadzwonić do G, z pytaniem o sampoczucie. Czuł się dużo lepiej. Rozmawialiśmy krótko, ale była to bardzo przyjemna rozmowa.
W tym lokalu zostałam jeszcze na mecz. W przerwie wstałam i postanowiłam pospacerować jeszcze nad Wisłą. Było nawet ciepło, a ja czułam się całkiem dobrze. Spokojnie. Dobrze, że ta kolacja nie wypaliła. Mogłam się zatrzymać i złapać kontakt ze sobą. To pomogło mi zrozumieć kilka rzeczy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz