środa, 13 lipca 2016

Tęsknię

Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Miałam jechać do B.P. ale byłam zbyt zmęczona i spałam do południa. Załatwię tę sprawę z orzeczeniem po urlopie.
W jednej chwili zrobiłam z domu pole bitwy. Choć G. sprzątnął mieszkanie przed moim przyjazdem.
Poszłam do sklepu i kupiłam torbę słodyczy...
Trudno. Daję sobie dzisiejszy dzień na aklimatyzjację. Pogoda jest męcząca. Duszno, gorąco. To mnie jeszcze bardziej przytłacza. Jutro rano idę na dziesiątą do U., kosmetyczki. Pewnie poplotkujemy sobie jak zwykle i wyjdę od niej w dużo lepszym nastroju. Przy okazji pojadę spotkać się z M., bo przyleciał na urlop z Nowego Jorku. Przy jego domu jest biblioteka więc i do biblioteki po Sto lat samotności. A wieczorem Hamlet. W piątek rano Polski Bus do Gdańska.

Najgorszy jest dzisiejszy dzień. Dołujący. Nie mam ochoty na nic, poza bulimicznym żarciem.
Może spróbuję coś z tym zrobić. Na razie nie mam ochoty. Film jakiś włączyłam w telewizji. Wrzuciłam na fejsa zdjęcia z Ingleton. Jakoś daję radę. Po prostu coraz trudniej mi się tu wraca po pobycie w Liverpoolu. Dziwne.
Co ciekawe, gdy siedzieliśmy w sobotę na piwie, kilka razy udało mi się użyć frazy: "u nas w Liverpoolu" - zżywam się z tym miastem i z tymi ludźmi. Nie wiem co dokładnie tam takiego mnie cieszy, ale chyba pogoda, rześka, wilgotna i uśmiechający się do siebie na każdym kroku ludzie. Tam chcąc nie chcąc, chodzę uśmiechnięta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz