wtorek, 7 lutego 2017

Być może ból nigdy nie minie.

W pracy mam koleżankę. To M. właśnie znalazła Zyźka. Od lat zajmuje się bezdomnymi zwierzętami. Ratuje je, leczy i szuka właściciela. M. wczoraj popłakała trochę ze mną. Gdy przeczytała wiadomość na fb, że Nokia odeszła, napisała do mnie, oferując rozmowę i pomoc.
Wczoraj poszłam do niej, kiedy znów miałam napad ropaczy, kucnęłam przy jej biurku i zaczęłam płakać. Utuliła mnie i płakała ze mną. Dzisiaj przyszła do mnie do biurka i rozmawiałyśmy przez godzinę.
Opowiedziała mi, o stratach swoich zwierzaków. Zwłaszcza o swojej suczce, która odeszła dwanaście lat temu. Powiedziała, że ból i tęsknota czasem nigdy nie mijają, ale na pewno stają się znośne. Trochę mnie tym ukoiła wbrew pozorom. To droga do pogodzenia się z bólem, gdy będzie powracał ze wspomnieniami i tęsknotą.

Moja szefowa też bardzo mnie wspiera. Gdy płaczę, powtarza, że bardzo chciałaby mi ulżyć ale nie ma pojęcia jak. Zaproponowała, że gdybym nie dała rady zająć się pracą spokojnie mogę wziąć wolne. Jednak gdybym nie wychodziła do pracy, pogrążyłabym się do reszty i rozpadła nie tylko psychicznie, ale i fizycznie.

Otrzymałam wiadomości i telefony od naprawdę zaskakującej liczby znajomych. Teraz dopiero zobaczyłam jak wielu ich mam. Bliższych, dalszych. Tych, którzy poznali tylko mnie i tych, którzy poznali moje Miłości. Kontaktowały się również ze mną okazując współczucie, matka, jedna z sióstr i siostrzenica. To bardzo mi pomaga. Świadomość, że wszyscy ci ludzie zareagowali taką empatią, wiedząc jak bliskie mi były Czesio i Nokia, i jak wielką tragedią jest dla mnie ich utrata.

Nie mogę sobie darować, że tak niewiele czasu miałam na pożegnanie się z nimi. Nie mogę zrozumieć jakim cudem to wszystko się wydarzyło tak nagle. Miały dobre życie, a odeszły w cierpieniu. Winię się, że nie zareagowałam, gdy tylko przestały jeść. Teraz wiem, że nieważne są pieniądze. Wzięłabym kredyt. Teraz nie żałuję ani grosza, który wydałam na ratowanie Nokii. Ale Czesio został przeze mnie zaniedbany i niezauważony. Może, gdyby dr Ewa zareagowała na jego duże schudnięcie i niejedzenie, odszedłby zaopiekowany do samego końca. Tak jak Nokiusia. Powinnam od razu polecieć do kliniki. Wydałam tam cały majątek, ale teraz rozumiem, że to nie ma znaczenia.

Czy kiedyś to sobie wybaczę?

3 komentarze:

  1. Ale Czesio był zaopiekowany do końca... Inaczej niż Nokia, ale był. Na pewno byłoby troche inaczej, gdyby lekarka zareagowała wcześniej. Ale FIP i tak już działał niestety...
    To dobrze, że masz wsparcie. Ja też myślami jestem przy Tobie i Zyzolu.

    OdpowiedzUsuń
  2. On umierał sam, w nocy. Mam nadzieję, że Nokia była przy nim.
    Nie radzę sobie z tą myślą, że był sam. Że wszystko stało się tak nagle. Nie powiedziałam mu, że go kocham, nie przytuliłam, nie ogrzewałam. Rano był już bardzo wychłodzony, sztywniejący, w agonii.

    Nie jestem w stanie pogodzić się z tym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nokia na pewno była przy Czesiu, a może i Zyzol. Na pewno, bo zwierzęta wyczuwają się i wspierają.
    Ale rozumiem Cię...

    OdpowiedzUsuń