wtorek, 7 lutego 2017

W pracy

Jutro jadę do mojej lekarki do Tworek. Muszę mieć lorafen. Potem na Mariańską do mojej terapeutki, żeby umówić się z nią na sesję. Idziemy też z Zyźkiem na badania.

Dzisiaj w pracy ból odpuścił na jakieś dwie godziny. Siedziałam w rzeczach, na których musiałam skupić się bardziej. Potem jednak dopadł mnie nie tyle szloch, co jakaś duszność i ogromny ból, głównie ścisk w żołądku i w klatce piersiowej, ból i zawroty głowy. Teraz znów pochlipuję. Płacz trochę pomaga. Jestem bardzo zmęczona. Za godzinę idę do domu. Muszę, muszę jakoś wytrzymać po powrocie do domu.

W nocy przebudziłam się jakoś przed trzecią i już nie zasnęłam. Trochę gadałam z Zyźkiem, trochę się z nim bawiłam. Obecność Zyzia też pomaga. Z Grześkiem zobaczymy się dopiero w poniedziałek.
Może w piątek na chwilę skoczę z Marcinem po pracy na jakieś piwko. Akurat będzie w Warszawie. Marcin jest o tyle dobrym towarzyszem, że prawie ciągle nawija i to o czymś co przykuwa moją uwagę.
Poza tym mam świadomość, że Marcin stracił i to w jednym roku mamę i ojca. Mama po długiej walce zmarła na raka, a ojciec się powiesił. Z tym, że M. nie miał z nim bliskiego kontaktu. Ojciec odszedł od matki, gdy jeszcze była w ciąży z M.. A potem po jego samobójstwie okazało się, że zostawił sporo nieciekawych spraw, które spadły na Marcina. M. jest jedynakiem, nie jest z nikim związany, w sensie związku, ale ma sporo naprawdę sympatycznych przyjaciół. Poznałam ich, to naprawdę bardzo mili ludzie.

No a w sobotę czkam mnie lot do Liv. Muszę skupić się na pieniądzach. Nie wiem jak wytrzymam dwie i pół godziny w samolocie. Nie jestem w stanie skupić się na czytaniu. Może nałykam się leków i zasnę. Potem bardzo intensywny kontakt z ludźmi i nieprzespana noc. Na szczęście wracam szybko. Zyźkiem w tym czasie zaopiekuje się G.



1 komentarz:

  1. Rozmawiaj, płacz, tul Zyzia, gdy masz tylko taką potrzebę...

    OdpowiedzUsuń