poniedziałek, 6 lutego 2017

Pierwszy samotny wieczór.

Przez ostatnie dni był z nami Grzesiek, w tym i przyszłym tygodniu zostaję sama z Zyźkiem.
W weekend muszę wyjechać do Liv, ale wtedy Grzesiek zaopiekuje się Zyzolem.

Dzisiaj wróciłam do domu. Biegłam z pracy jak najszybciej do Zyźka, żeby nie był sam. Gdy weszłam do domu, powitałam go identycznymi słowami jak Czesia i Nokię. Troszkę pogadaliśmy ze sobą, ale po chwili znowu dopadł mnie ten uporczywy ból. Musiałam udawać przed Zyziem, bo zdarza mi się głośno płakać.  Brałam go na ręce, bawiłam się i peplałam coś do niego przez łzy. Ale pustka coraz bardziej mnie przerażała.

Spakowałam Zyzia i poszliśmy do dr Ewy. Uroniłam kilka łez, ale też chciałam opowiedzieć co stało się z Nokią, no i pokazać jej Zyzia. W środę idziemy do dr Ewy porobić badania.
Jutro po pracy ja i Zyzio pójdziemy do dr Magdy podziękowaniami dla niej i całego zespołu za opiekę nad Nokią. Im też przedstawię Zyzia, choć to dr Magda przyjęła nas z Zyziem, gdy tylko został znaleziony. Był wtedy troszkę poturbowany.

Teraz siedzimy w domu. Zyziek chodzi troszkę swoimi drogami, ale dzisiaj już dwa razy przyszedł poleżeć obok mnie. Muszę tylko go zachęcać i co jakiś czas go nawołuję.

Poza tym rozmyślam o moich Miłościach.
Myślę, że może teraz drzemią sobie w przedpokoju na cieplutkiej, podgrzewanej podłodze. To były ich zimowe miejsca. Mogłabym je zawołać, a one przyszłyby jak zwykle,

Nokia reagowała na słowo "Matka" i Czesio też wiedział o kogo chodzi. Kiedy na przykład siedzieliśmy razem z Czesiem a Nokia znów rozmyślała gdzieś z dala od nas, mówiłam do Czesia: "Czesiu, a gdzie nasza matka jest?" Na co Czesio podnosił, jedno albo dwoje uszu, albo odwracał się w moim kierunku (zawsze kładł się tyłem do mnie w moich nogach, Nokia spała przy głowie), a Nokia słysząc, że o niej mowa odmiaukiwała i zaraz przychodziła. To było gadające i zabawne towarzystwo.

Nigdy nie użyłam w stosunku do moich kotów słowa psik, czy kici kici. Miały imiona. Nigdy nie popchnęłam ani nie krzyknęłam agresywnie. Znały słowa "nie wolno". Wymawiane stanowczo ale łagodnie.
Teraz zapewne ułożyłyby się ze mną na łóżku. Szczęśliwe, że już wróciłam. Czesio jak zwykle w nogach, a Nokia albo na mojej klatce piersiowej, lub obok. Zasypiałam co noc z jej mruczeniem przy uchu. Bezpieczna. Byłoby nam dzisiaj dobrze jak zwykle. Dobrze było zamknąć za sobą drzwi po ciężkim dniu walki ze swoim egzystowaniem w świecie i być z nimi.

W domu odpoczywałam, to był mój azyl. Mieliśmy tu ciszę, spokój, ale i dużo radości i wspólnie spędzonych pogawędek. Nokia i Czesio uwielbiały odwiedziny, właściwie kogokolwiek. Ludzie, kojarzyli im się tylko z ciepłem, przede wszystkim z głaskaniem i uwagą. Taryfy ulgowej nie mieli nawet, pan od pizzy, elektryk, czy kurier.
Koty domagały się głaskania. Czesio zwłaszcza. Natychmiast leciał do tej osoby, stawał na dwóch łapach i zaczepiał jedną z przednich łapek kolana gościa.
A Nokia, gdy nasz gość zostawał w domu na dłużej, czekała, aż Czesio nacieszy się głaskaniem i sobie pójdzie. Wtedy wskakiwała tej osobie na kolana i mruczała na całego, układała się i zasypiała.

Nawet najzatwardzialsi przeciwnicy kotów, z czasem się nimi zachwycali. Gdy spotykałam kogoś ze znajomych, pytał mnie o Cześka i Nokię. Co u nich.
Gdy ktoś u mnie nocował, przenosiły się do łóżka naszego gościa. Przynajmniej w pierwszych godzinach, potem wracały do mnie.

Nokię w ogóle znalazłam gdy miała pół roku. Początkowo chcieliśmy ją oddać do jakiegoś ośrodka, szukaliśmy też intensywnie właściciela, bo chyba wyskoczyła komuś z balkonu. Była bardzo towarzyska od samego początku, wiedziała co to kuweta, a że miała zdarty opuszek i zwichniętą łapkę wyglądało to tak, jakby komuś wypadła. Była od samego początku (do końca) bardzo żywiołowa. Więc wyglądało na to, że zachciało jej się trochę zwiedzić świat. I tak właśnie zawładnęła moim światem.

Nokia scaliła jeszcze na chwilę moje małżeństwo, które właśnie się rozpadało. Stąd jej imię Nokia. Taka to była moja strażniczka domowego ogniska. : )

Och tyle wspomnień.

Myślę, żeby wziąć koteczkę, poza Zyzolem jeszcze. Ale już po zbadaniu Zyźka, czy aby na pewno jest zdrowy. Tylko nie wiem, czy to nie będzie jakieś chore z mojej strony, odtwarzanie moich Miłości. Zyzol jest podobny do Czesia bardzo. Ale kotki chyba nie chciałabym wziąć podobnej do Nokii. To byłaby jakiegoś rodzaju profanacja. Nokia była moją drugą połową. Zyzol tak jak Czesio jest naszym synkiem. Bo Czesio mimo, że miał już 9 lat, pozostawał nadal naszym Maluszkiem.

Chcę wydrukować ich zdjęcia i wstawić w ramki. Będzie mi raźniej, gdy Nokia i Czesio będą przy mnie blisko.
Nie mają grobu. Zostały w szpitalach oddane do kremacji. Nie miałam gdzie ich pochować. Ale może w moim sercu będzie mi do nich najbliżej.

3 komentarze:

  1. Zastanawiasz się, kim Czesio i Nokia były dla Ciebie. I w sumie sama to wiesz. Były najbliższymi istotami. Czasem tak się życie układa, że nie człowiek jest najbliższy, a właśnie zwierzę... To smutne, ale świadczy tylko o życiu...
    Ledwie dałam radę przeczytać do końca Twoje słowa. Podczas gdy Ty to przeżywasz. I teraz na dodatek sama.
    To jest normalna żałoba, rozpacz po największej jaka może być miłości - bo bezwarunkowej. Straciłaś w ciągu miesiąca dwie najbliższe istoty... Jesteś herosem. I bądź nim. Mimo tego strasznego bólu. Dla Zyzola bądź. Czesio i Nokia chciałyby, żebyś była zdrowa. I silna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli to był FIP, a najprawdopodobniej tak było, nie sprawdzisz Zyzola niczym. Wiesz o tym.

    Współczuję Ci z całego serca...

    OdpowiedzUsuń