poniedziałek, 17 lipca 2017

Byłam u lekarza

Byłam dzisiaj w Tworkach. Mam receptę, jutro odbieram leki.
Jeszcze idę jutro prywatnie do dr. M. ponieważ lekarka, która dzisiaj mnie przyjęła proponowała szpital. Zanim trafię do szpitala, będzie dla mnie lepiej, jeśli zobaczy mnie lekarz, który mnie poznał i wie jak choruję. Nie chcę iść do szpitala, jeszcze wierzę, że się pozbieram.
Ta pani doktor twierdziła, że bardzo ciężko się ze mną dogadać. Co było stuprocentową prawdą. Znów odcięłam się od emocji i przez to byłam nieprzytomna. Ale to ze stresu, bo potrzebowałam uzyskać pomoc, postawiłam to sobie za cel. Lekarze w przychodni zawaleni pracą, nikt nie chciał mnie przyjąć. Pamiętałam słowa lekarki z izby przyjęć, która zadała mi pytanie, czy aby na pewno będę w stanie przebić się do lekarza, bo łatwo nie będzie. Widziałam dzisiaj miny dwóch lekarek i trzech pań ze recepcji. Nie mają wystarczającej liczny personelu po tym jak dr M. odeszła, ktoś musiał przejąć jej pacjentów, lekarza nowego jeszcze nie ma.
Dla mnie sytuacja zrozumiała, choć nigdy na własnej skórze nie doświadczyłam takiego braku zaopiekowania od strony medycznej. Niemniej jednak przyczyniłam się do tego w tym znaczeniu, nie dopilnowałam sprawy wcześniej.
Ostatecznie wzięłam L-4, zadzwoniłam do pracy i wytłumaczyłam L. na czym obecnie stoję.

Dzisiaj spotkałam się z P. Chcąc nie chcąc doszło do rozmowy, która wyciągnęła na wierzch, jak bardzo mi nie chce mi się żyć. Nie potrafię.
Chciałabym oddać w dobre ręce Zyźka.
A jeszcze te rowery w sobotę...

Więcej już niczego nie będę się podejmować. Koniec udawania.

4 komentarze: