środa, 19 lipca 2017

Spokojniej ale bez nadziei.

To był w miarę spokojny dzień. Nie wychodziłam dzisiaj z domu. Odpoczywałam. Byłam w stanie. Zatem coś mnie musiało ukoić. Któreś z tych działań, które podjęłam w ostatnich dniach.

Trochę mnie zasmucił dzisiaj G., ale niepotrzebnie skupiam się wokół tego, o czym właśnie pisałam w nocy. Teraz bardzo dobrze dostrzegam ten mechanizm. To odtwarzanie schematu odrzucenia, porzucenia, opuszczenia.
Gdybym była w terapii, może w gabinecie terapeuty, przy jego asyście mogłabym pozbyć się żalu, złości, pretensji do G., bo na poziomie nieświadomym na pewno to silnie przeżywam. Dzięki temu mogłabym oczyścić te niezdrowe emocje i zająć się tym co prawdziwe, co potrzebne. A tak jedyne co mogę robić to racjonalizować jego zachowanie, budząc w sobie empatię, współczucie, zrozumienie. Te zaś pozwalają mi panować nad emocjami.

Tak mi się nie chce tego wszystkiego analizować. Podobnie musiałam sobie poradzić z poniedziałkowym spotkaniem z P.

Nie chcę w swoim życiu już żadnych ludzi. Ja i tak tylko udaję, że żyję. Nikt ze mną nie utrzymuje bliskiego kontaktu ani ja z nikim. Nikt z rodziny, czasem sporadycznie siostrzenice się odezwą. Ja też z nimi nie utrzymuję kontaktu. Przecież nikt by jakoś specjalnie nie odczuł, że mnie nie ma. Owszem, czasem jest mnie więcej w internecie. Te kajaki, rowery, strony na fejsie, grupy. Może ktoś się i nawet przyzwyczaił do tego, że jestem, że wnoszę jakąś wartość. Wiadomo, na początku może szok i szkoda, ale to minie lada chwila.

Długów nie mam, to i nikt nie musiałby mnie z rodziny spłacać.
Może to się wydawać chore co piszę, ale widząc ile pracy muszę wykonać, żeby żyć sensownie, zastanawiam się, czy nie lepiej doprowadzić się do śmierci. To też wysiłek ale z większą szansą powodzenia.
Wiem, to brzmi żałośnie.





5 komentarzy:

  1. Śledzę twojego bloga od 2011 roku i z podziwem patrzę na twoją walkę...

    OdpowiedzUsuń
  2. To że jesteś, samo jest wartością.
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Z tym, że nie chodziło mi o to, że nie przedstawiam żadnej wartości, a raczej o to, że nikt nie ma ze mną tak silnej więzi, bym miała złamać życie swoim brakiem. Dlatego nie czuję na sobie takiej odpowiedzialności, że muszę żyć.

      Usuń
  3. Boże, piszesz to, co ja myślę o sobie...

    OdpowiedzUsuń