wtorek, 11 lipca 2017

Włączam myślenie.

Nie pojechałam do lekarza. Widać coś nadal kombinuję. Tłumaczę sobie tak, że mam te najważniejsze leki, nie mam stabilizatora tylko, a zamiast kwetaplexu biorę ketrel. Dlatego emocje się chwieją, ale nie jest to jakiś koszmar. Dalej sprzątałam mieszkanie i doprowadziłam je do całkiem niezłego porządku, umyłam lodówkę. Wyszłam na bazarek po warzywa i ugotowałam młodą kapustkę. W taniej odzieży na wagę kupiłam fajny flakon a do niego od pani na bazarku kupiłam mieczyk.
Przy Nokii i Czesiu nie mogłam mieć żadnych kwiatów we flakonie, bo kończyło się to zazwyczaj potopem w domu. Zobaczymy co na to Zyzol. Na razie nie tyka.

Tak więc dzień przeżyłam dość spokojnie i pracowicie. Wieczorem spotkałam G.  Minęliśmy się właściwie, można by powiedzieć. Dałam mu walizkę z jego ubraniami, bo przecież wszystkie miał u mnie. Od tego momentu poczułam się fatalnie.
Przez dłuższy czas zastanawiałam, się jak sobie pomóc. Wykręciłam do niego numer i poprosiłam o krótką rozmowę. Nie po to by cokolwiek wyjaśniać, ale żeby zamienić słówko. On też czuje się nie najlepiej. Ponoć od piątku cały czas pił, nie był w pracy.
Uważam, że miał miejsce szereg czynników, które sprawiły, że oboje musieliśmy się rozprawić z jakimś własnym dyskomfortem. Może uda się o tym pogadać, ustalić o co chodziło a może to już koniec.
Jeśli nie zacznę się leczyć odpowiednio, jeśli nie zrozumiem, jaki to sabotaż prowadzę ze sobą to niewiele się da wyjaśnić. Może chodzi o to, że oboje do siebie nie pasujemy, ale zaszliśmy tak daleko, że nie wiadomo, co z tym zrobić. Myślę, że to jakieś obopólny lęk przed byciem w tak zaawansowanym związku. W czwartek wieczorem zdążyłam tylko powiedzieć G., że wygląda na to, że to czas, gdy powinniśmy popracować nad wspólną codziennością.
Ja zaczęłam się dusić, G. był u mnie od tygodni, właściwie nie bywał u siebie. Zablokowało mnie to i zaczęłam się dystansować. Mieliśmy o tym porozmawiać w piątek, ale w piątek pękły nam nerwy obojgu. I nie było już o czym mówić.

Dla mnie to za dużo czasem. Robić za terapeutę i mediatora.
Będziemy rozmawiać, to pewne. Grunt, by dobrze siebie zrozumieć i podjąć dobrą decyzję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz