niedziela, 9 lipca 2017

Nie jest źle.

Sen dobrze mi zrobił. Leki wzięłam koło 22-tej. Niestety dostałam dość bolesnej miesiączki. Ból był tak nie do zniesienia, że nie byłam w stanie wyjść do sklepu po tabletki. Wzięłam dodatkowo lorafen na uspokojenie, zwijając się z bólu wreszcie jakoś zasnęłam. Przebudziłam się koło 13-tej. Dziewczyny przesłały mi zdjęcia z pikniku.
Wygląda na to, że napięcie przedmiesiączkowe też nie było bez znaczenia i wpłynęło na mój stan psychiczny w piątek i w dni go poprzedzające.

Trudno mi określić do końca jak się obecnie czuję, bo nie mam kontaktu z drugim człowiekiem.
Mogłabym zobaczyć przynajmniej na ile sprawnie jestem w stanie się wysłowić i utrzymać wątek.
Ale generalnie czuję się o wiele bardziej spokojna.
W piątek wieczorem miałam dość utrudniony kontakt przez to, że wszystko wydawało się nierzeczywiste. Do głowy wpadały mi słowa, które ciągle dźwięczały mi w myślach. Było to dość nieprzyjemne, ponieważ trudno mi było usłyszeć co mówi do mnie lekarka. Podobnie ze światłami i dźwiękami. Jakby co chwilę ktoś wrzucał do mojej głowy kubeł ze śmieciami. Niektóre słowa były dość upierdliwe i głośne, do tego stopnia, że miałam ochotę chwycić się za głowę i krzyczeć.

Dzisiaj rozpoczęłam przygotowania do wycieczki rowerowej. Muszę jeszcze tylko ustalić zastępcę, który poprowadzi grupę, jeśli ja będę niedyspozycyjna. Lekarka z Instytutu mówiła, że stan mieszany może się pogłębić, gdy psychika odpocznie na tyle by dopuścić te smutne treści, które w tej chwili są tłumione przez stany psychotyczne. Ode mnie zależy na ile rzeczowo poukładam się z tym, co mnie złamało. Wiem, że to przyjdzie i muszę być gotowa by się ze sobą wówczas zmierzyć.
Dlatego muszę głównie zadbać o wspierające otoczenie, wtedy będzie mi łatwiej przez to przejść.

Tymczasem za chwilę sięgam po ketrel i kładę się spać. Jutro koniecznie muszę dojechać do Tworek.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz