niedziela, 16 lipca 2017

Rozstanie z G.

Wczoraj i przedwczoraj na poziomie myśli, jakiegoś smutku, generalnie przemyśleń, było ok, ale fizycznie czułam się tak, jakbym była pod wpływem czegoś. Tak mniej więcej w 75% obecna ciałem i duchem. Problem ze skupieniem się z organizacją. Ogromne zagubienie, mózg pracował strasznie.

Walczyłam o relację z G., ale w końcu dzisiaj podjęliśmy wspólną decyzję o zakończeniu związku. Te ostatnie trzy tygodnie to był jakiś koszmar. Próbowałam to jakoś łatać, starałam się ujarzmiać jego silne emocje i moje poczucie osamotnienia. On też wychodził poza strefę swojego komfortu i mimo potrzeby ucieczki starał się być, choć mocno mnie przy tym poturbował.

Dobrze się stało z jednej strony, że tak się zasabotowałam nie biorąc leków. Choć zrobiłam tym sobie dużo krzywdy, to nieświadomie stworzyłam sytuację, w której dowiedziałam się, że nie będę mogła liczyć na wsparcie G. w chwili gdybym musiała stać się w jakiś sposób zależna od opieki drugiej osoby. Nigdy też nie myślałam, że mogłoby się tak kiedykolwiek stać. Już bardzo dawno nie patrzyłam na siebie z poziomu osoby potrzebującej pomocy i wsparcia, tak ułomnej.

W każdym razie oboje z G. mamy teraz czas na pracę z własnymi demonami
Ja muszę uporać się z żałobą po Nokii i Czesiu.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz