piątek, 28 lipca 2017

Zmuszam się dalej

Wreszcie weekend. Wreszcie nigdzie nie jadę, niczego nie organizuję, nie jestem z nikim umówiona.

Niestety zaczęłam niepokojąco się objadać. Nadal nie objadam się bulimicznie, ale ilość jedzenia, którą ostatnio zjadam jest znaczna. Wróciłam do słodyczy. Przytyłam. Moje myśli zaczynają się kręcić wokół wyglądu i wagi. Z jednej strony rozumiem, że to mi pozwala odcinać się od nieprzyjemnych myśli, ale wolałabym skończyć raz na zawsze z problemem wyglądu i jedzenia, przez który straciłam już i tak większą cześć mojego życia.

Dzisiaj znów byłam w centrum psychoterapii. Skończyłam wypełniać testy. Było ich dość dużo.
Powiedziałam we wtorek pani A., że moim głównym problemem jest nieumiejętność wchodzenia w bliskie relacje. Z testów jakie mi przygotowała większa część dotyczyła relacji międzyludzkich.

To dzięki tym testom, ich wynikom terapia będzie dostosowana do mojego problemu. Po spotkaniach z panią A. spotkam się jeszcze z jedną psycholog i terapeutką. Może być tak, że na przyszłych spotkaniach w rozmowie będzie uczestniczył jeszcze jeden psycholog. Początkowo myślałam, że chcę poznać różnych terapeutów by mieć wybór u kogo chcę się leczyć, ale na rozmowie z p. A. i jej reakcji na niektóre moje wypowiedzi, zrozumiałam, że chciałabym, żeby to raczej terapeuci mieli wybór. Chodzi o to, by nikt nie musiał prowadzić mnie na siłę. A fakt, że płacę za terapię, może jeszcze bardziej to komplikować. Wiem, że potrafię być męcząca.
Wypełniając testy i zastanawiając się nad odpowiedziami, zauważyłam, że moje poczucie wartości kompletnie legło w gruzach.

Może gdyby Nokia i Czester żyli, byłabym dalej w tej swojej pracy nad sobą, a może dalej w swojej iluzji, że wszystko jest ok, a mi jest dobrze bez ludzi. Śmierć jedynych członków mojej rodziny, wstrząsnęła moim życiem. Bez nich po raz pierwszy w życiu czuję się przerażająco samotna. Jednocześnie nie umiem tęsknić za człowiekiem. Na pewno nie tęsknię i nie potrzebuję na poziomie świadomym. Nie przychodzi mi do głowy ani jeden człowiek, którego brak bym odczuwała. Nikt za kim bym tęskniła.
Po tym jak G. przeciągnął mnie po ziemi, nie mam również ochoty na kontakt z nim. Mam wręcz jakąś traumę. Obiecałam sobie, że wesprę go w leczeniu. Podrzuciłam mu link do poradni uzależnień. Zachęciłam do wykonania telefonu i umówienia się na wizytę. Reszta należy do niego i do jego przyjaciół i rodziny. Teraz mogę się wycofać. Nie mamy ze sobą kontaktu od kilku dni i czuję jak odpoczywam. To było coś strasznego.

Nie chcę już więcej doświadczyć z jego strony humorów i sarkazmu. Szczerze, żaden partner nigdy mnie nie upokorzył. Może P. też był dość odrzucający, ale nie był chamski. Z czasem P. poszedł na własną terapię i zajął się sobą. Mamy ze sobą dobry kontakt.
Wiem, że kwestia problemów G. z własnym życiem i alkoholizmem nijak ma się to do mnie, więc nie mogę go o nic obwiniać. Po prostu obrywało mi się bo byłam blisko, a im bliżej byliśmy ze sobą, tym bardziej zaczynałam odczuwać jego nastroje. Moja żałoba, moja rozpacz sprawiła, że poczuł się opuszczony. Przestało być przyjemnie i kolorowo. Pojawiła się frustracja, pustka i potrzeba picia powróciła. Powróciło patologiczne kłamstwo, potajemne picie i to ciągłe podminowanie. Cieszę się, że to się już skończyło. Było to coś koszmarnego i wiem, że nigdy więcej nie chcę tego powtórzyć.

Teraz muszę jakoś kontynuować to zmuszanie się do pracy nad sobą i unikać wikłania się w relacje z ludźmi, którzy mają bałagan we własnym życiu. Taka relacja zubaża, wypala i włącza destrukcyjne mechanizmy u obu stron. Może któregoś dnia to co robię zacznie służyć i mi, i innym, którzy zbliżą się do mnie. Póki co, będę się dalej chorobliwie trzymać z dala od ludzi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz