czwartek, 22 grudnia 2022

Dzisiaj znów szukałam sensu

Zdecydowanie pod tym szaleństwem jest zwyczajnie potężny brak nadziei oraz brak zaufania do siebie i kogokolwiek na tym świecie. Co mam do wyboru, biorąc pod uwagę moją sytuację życiową? Szaleństwo, depresję lub samobójstwo? 

Niestety wszystko wskazuje na to, że decyzję o w miarę normalnym życiu porzuciłam w lutym 2020 roku. W lutym byłam już w kiepskim stanie i na to nałożyła się pandemia i utrata pracy, co odbyło się też w bardzo nieciekawy sposób. Bardzo cholernie nie fair. To mnie powaliło. Podejmowałam różne działania ale lęk przed tym, że ktoś wykorzysta moją słabość nie pozwolił mi już z nikim nawiązać dialogu. Mam na myśli kwestie zawodowe. I znów gdy teraz we wrześniu miało być bezpiecznie, bo znalazłam adekwatną do moich już teraz bardzo ograniczonych możliwości pracę, pracodawca zachował się w absurdalny sposób, co zaskoczyło nie tylko mnie.

Następnie fundacje i osoby, które rzekomo są do tego specjalnie przygotowane. Nawet nie chcę tego opisywać. Myślę, że ten balon tłumionej złości, miał mnóstwo powodów by się napełnić w bardzo niebezpieczny sposób. Następnie terapia traumy, która okazała się nie wystarczająca, gdy okazało się, że potrzebuję innych metod i technik. 
A potem znalazłam terapeutkę od pracy z ciałem i głosem ale tylko konsultacje, ponieważ nie mogę pozwolić sobie na płatną terapię. Po długich poszukiwaniach nie znalazłam też nigdzie psychotraumatologa, który by pracował gdzieś wolontaryjnie, czy z ramienia jakiejś fundacji. W końcu uznałam, że dalsze poszukiwania nie mają sensu. 

Patrząc na rozmiar tego wszystkiego, fakt, że jestem sama oraz moją kruchą konstrukcję psychiczną, to naprawdę nieprawdopodobne, że moje życie zupełnie nie runęło a raczej ja pod nim.

Gdybym w jakiś sposób mogła wykrzesać z siebie motywację do lepszej ale jednocześnie bezpiecznej dla mnie pracy. Tak wiele razy próbowałam w ostatnich latach. Ale ostatnio nawet zrezygnowałam ze sprzątania u obcych osób, bo to nasilało moją paranoję, że dzieje się coś niebezpiecznego. Nie byłam w stanie wykonywać wydawałoby się nawet takich prostych rzeczy. I jeszcze to ciągłe wyczerpanie. Od stycznia będę finansowo znów na bardzo dużym minusie, a wówczas zacznie się jeszcze większa walka. 

Jednak główny problem polega chyba na tym, że straciłam motywację do życia, sens, wolę, mam jakieś straszne objawy i myśli w głowie, a próbuję szukać pracy. Co samo w sobie jest wręcz groteskowe. 

Ale na pewno jest jakieś wyjście. Zrobić coś z tym wyczerpaniem. Musi być coś co może mnie choć trochę nakarmić. Co by mnie mogło ożywić choć troszkę? Co by mi dało nadzieję? Musi być coś takiego. Relacje. Jakieś naprawdę mądre, wartościowe, dojrzałe, wspierające. Ale czy uda mi się w tym stanie kogoś wpuścić do swojego życia? Gdy te obrony są tak silne? 

A może??? A może oddział dzienny u mojej lekarki? Wtedy będę musiała wychodzić z domu. Może dam radę. Będę wśród ludzi. Będą zajęcia i różni specjaliści.

Ale... Natychmiast odpala się ten głos. Ten sprzeciw. Nie wiem czego ode mnie chce. To wszystko znów się budzi i zaczyna we mnie szaleć. Potrzebuję więcej informacji na ten temat. Ktoś musi mi to lepiej wytłumaczyć.  Dlaczego nie mogę siebie ratować? Dlaczego nikomu nie ufam? Jak poradzić sobie z tym potwornym wyczerpaniem?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz