czwartek, 29 grudnia 2022

Wyjaśnienie dlaczego doszło do tego kryzysu

Po słowach Karola, które były o tym, że on nie wie jak pomóc, bo nie czuje się aż tak kompetentny jak ja, zrozumiałam, że komunikaty, które wysyłam nie tylko gdy jestem w kryzysie ale poza nim, bardzo fałszują rzeczywisty obraz mojej osoby. 

Zrozumiałam także, że również ja bardzo skutecznie zwodzę siebie. 

Świadomość tego bardzo mną wstrząsnęła i wywołała silne emocje. Przede wszystkim wstyd, o którym w swoim życiu jedynie tylko słyszałam ale nigdy, świadomie nie miałam z nim kontaktu. 

Gdy ten wstyd gdy doszedł do głosu, pociągnął za sobą niewyobrażalną ilość przemyśleń.

Na przykład takie, że próbuję na swój sposób radzić sobie z deficytami, które wywoływałują u mnie, ( i tu znów nieuświadomiony) lęk przed interakcją z drugim człowiekiem.

Chodzi zarówno o zwykłe codzienne interakcje jak spotkanie sąsiadki na klatce, kolegi lub koleżanki z pracy gdzieś poza biurem. Gdzie ludzie nie są blisko więc należy prowadzić czysto kurtuazyjne rozmowy. 

Nauczyłam się kompensować te deficyty, będąc jeszcze bardziej wygadana i pewna siebie. Ponieważ nie mam zdolności prowadzenia small talków, (mimo, że uczyłam się na warsztatach psychologicznych o znaczeniu i ważności tzw. tematów dyżurnych, jak pogoda, polityka, jakieś sprawy w przestrzeni publicznej) o wiele łatwiej jest mi mówić o sobie, a szczególnie rozprawiać na tematy psychologiczne. 

Jak powiedziała wczoraj moja terapeutka, moja wyjątkowość polega na tym, że ja w przeciwieństwie do wielu ludzi umiem, lubię i chcę rozmawiać na głębokie tematy. Ale nie po to by uprawiać z kimś psychoanalizę, albo dawać wykłady z psychologii, albo, że jestem egoistką i mówię tylko o sobie ale, że to jest mój small talk. Mój bezpieczny temat dyżurny. Nic więcej.

Jednak prawdziwe, głębokie tematy powodują, że ludzie czują się skrępowani jak ja w rozmowach o pogodzie, ponieważ często dotykają one czegoś osobistego. Są też takie osoby, które czują się przez takie rozmowy zaproszone niejako do mojego życia. I to również może budzić różne emocje. Szczególnie, gdy ktoś chce się do mnie zbliżyć, a to absolutnie nie było moim zamiarem. I wówczas zaczynam robić uniki, nawet często nie rozumiejąc, dlaczego ten ktoś, pisze, zagaduje, chce się spotkać itd.

Tyle o wczorajszym wglądzie na ten temat. 

A bardziej ogólnie o tym co się wydarzyło w tych ostatnich dniach. Otóż nie chcę już żyć i wychodzić do życia, ludzi i świata na nie moich zasadach i zgodnie z moją siłą fizyczną i psychiczną, która praktycznie została już doprowadzona do granic wytrzymałości. Nadbudowałam chcąc przykryć to wszystko wieloma pokrętnymi i zwodniczymi obronami. Moja psychika musiała je odpalić, żeby ukryć wstyd porażki, że już nie dam rady dalej tak żyć. Ukryć lęk, że w związku z tym nawet nie wiem co dalej, bo wtedy jak mam przetrwać i przeżyć życie i mnóstwo innych myśli wokół tego, że już nie daję rady i bardzo boję się co dalej itd.

Przekonanie, że ja nie wiem i nikt nie wie jak mi pomóc, oraz że właściwie nie ma sensu robić czegokolwiek, bo już nigdy z tego nie wyjdę, a jednocześnie udawanie przed sobą i innymi, że coś robię, szukam rozwiązań i pomocy, prowadzę głęboką autoanalizę tak naprawdę doprowadziło do jakichś skrajnych objawów mojej zaburzonej osobowości.

Tylko dlatego, że już nie mogę i nie chcę żyć, bo nie umiem i nie radzę sobie, a inni też nie są w stanie tego zmienić.

W kolejnym wpisie postram się opowiedzieć jak do tego doszło, że w końcu skontaktowałam się z terapeutką, jakie myśli i emocje temu towarzyszyły oraz jak ta rozmowa przebiegła i jakie na ten moment zostały podjęte ustalenia.

2 komentarze:

  1. Daj znać, chociaż jednym zdaniem, jak się trzymasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest lepiej Sówko. Ta walka wewnętrzna mniejsza. Dziękuję.

      Usuń