poniedziałek, 12 marca 2018

Miałam właśnie fantastyczny, dobry, ciepły, kojący sen.
Na początku śniło mi się, że idę na te pierwsze zajęcia szpitalne. Denerwowałam się niesamowicie. Mnóstwo rożnych klejących się i nieklejących obrazów i jedyna emocja - lęk.
Pod koniec snu, pojawia się Piotr. Piotr to facet, z którym spotykałam się od wakacji 2012 roku do wyjścia z Tworek w 2013. Piotr przyjeżdżał do mnie, do szpitala co drugi dzień. Ja początkowo byłam w tej depresji mało rozmowna, a on siedział obok mnie i trzymał mnie za rękę, albo mi coś opowiadał.
Przywoził mi zakupy, robił pranie. Któregoś dnia spytał dlaczego nie daję mu do prania staników i majtek, że przecież je wypierze i żebym się nie krępowała.
Był ze mną do końca szpitala, te 2,5 miesiąca. Potem stwierdziłam, że zostawię go dla Pawła, w którym byłam zakochana, mojego byłego chłopaka, a który ostatecznie nie był mną zainteresowany. I bardzo mi dobrze, tak się dostaje w dupę.
Ja jednak uważałam, że Piotr jest dla mnie za stary, miał 45 lat i wyglądał starzej niż miał lat, a ja zawsze spotykałam się z chłopakami młodszymi od siebie. Liczyła się inteligencja, młode ciało, młody sposób bycia.
Piotr miał w sobie jakąś taką manierę człowieka prostego. Tak wówczas to odbierałam. Wymawiał nieprawidłowo końcówki jakichś wyrazów, teraz nie mogę sobie przypomnieć jakich. To mnie zniechęcało.
Poza tym był zabawny, potrafiliśmy ze sobą trajkotać jak kumple, razem coś przegadując. Piotr był opiekuńczy a ja byłam dla niego myślę, że fajną kobietą. Taką mnie odbierał.
Kiedyś powiedział do mnie, że ze wszystkich kobiet, które w swoim życiu poznał, ja jestem zupełnie normalna. Nie jakaś toksyczna wariatka. A choroba i szpitale nie odbierają mi tej normalności. To były jedne z najfajniejszych słów jakie w swoim życiu usłyszałam. A mimo to odeszłam, bo szukałam nietuzinowości.

Myślę teraz o Grześku, który zostawił mnie jak śmiecia, gdy tylko zachorowałam. Zostawił gdy umarły koty, bo zbyt długo rozpaczałam, a gdy przywołałam się do porządku, wrócił. Teraz gdy pojawiła się depresja spieprzył jak tchórz, zero odezwu. nic. Jakby go nigdy nie było. A Paweł, (z którym się ostateczni zaprzyjaźniliśmy), deklarując wcześniej pomoc, widząc, że kiepsko ze mną, gdy spytałam go, czy przyjechałby do mnie, ( byliśmy tego dnia umówieni, miał mnie kapmanii adwordsowych, tak, żebym nabyła nowych umiejętności, w celu zmiany pracy, tylko to ja miałam do niego przyjechać) uznał, że właściwie to mu się nie chce. Zajęty swoimi codziennymi siłowniami, basenami, pracą i własną terapią, miał niewiele czasu na swoje ulubione leniuchowanie z książką, które kocha. A może lenistwo?

Piotr w moim śnie zaopiekował się mną, ale też przywołał do porządku. Coś mi pomógł, gdzieś mnie zawiózł, bo stwierdził, że trzeba to i tamto załatwić. Był zdecydowany, był zorganizowany i nie zajęty sobą, ale tym co na zewnątrz. Tu kierowała się jego energia.
Nie to co te drętwe młode chuje, dla których ważniejsza jest własna, egoistyczna, minimalistyczna dupa, mimo, że deklarują się jako przyjaciele.
Ten początkowo bardzo niespokojny sen ukoił mnie i choć obudziłam się o trzeciej nad ranem i już nie zasnęłam dłuższym snem, momentami śniłam kontynuację snu z Piotrem, który był przy mnie.

Teraz czuję się taka bezpieczna i zrelaksowana, co za ulga. Bardzo chciałabym to uczucie zachować, ale za chwilę rzucę się w wir przygotowywania do wyjścia i zacznę się denerwować tym dzisiejszym, szpitalnym dniem.

Hm... Mieliśmy z Piotrem zostać kumplami, tak się ostatecznie umówiliśmy. Ale on mnie kochał i jeszcze do niedawna wiązał ze mną konkretne plany. Głupiutka ja, egoistyczna ja, po raz kolejny pomyślałam, że taka relacja może skończyć się dobrze. Jak? Dla człowieka, który mnie kocha i chce być ze mną? Mieszkać ze mną, wieść życie ze mną?
Piotr był od dawna rozwiedziony, miał już dorosłe dzieci. Był ustatkowany. Był taki jak ludzie, których nie znam, którymi się nie otaczam. Nawet nie mam gdzie takich poznać. Środowisko zawodowe jest singielskie, albo bezdziecięce. Zajęci sobą, swoim przeżywaniem, swoją pracą. Ludzie, których poznałam tworząc grupę integracyjną, również single, niezbyt ustabilizowani życiowo. Dla mnie to jest normalne środowisko. To dlatego między innymi nie czuję się jakaś wybrakowana i samotna. Bez domu, męża, dzieci. To mnie nie smuci, ani nie przeraża i w taki oto sposób, mam to, czym się otaczam.




1 komentarz:

  1. Mam nadzieję że odnajdziesz ten spokój w wirze dzisiejszego dnia, xxx

    OdpowiedzUsuń