poniedziałek, 12 marca 2018

To był trudny dzień. Bardzo emocjonalny. Stwierdziłam koło czwartej, że muszę coś ze sobą zrobić, z tym jak wyglądam. Ubrałam się w jakieś ciuchy do biegania i wyszłam z domu. Wyszłam z przeświadczeniem, że się wyryczałam, wypisałam a teraz biorę się do roboty. Czyli znów to samo.
Olałam smog i ruchliwe ulice, ruszyłam moją dawną trasą. Na początek skupiona byłam na zadaniu. Minuta biegu i minuta marszu. Miałam całkiem sporo energii, ale nadal nie podejrzewałam, że to jakaś bomba zegarowa. Pilnowałam tylko tych minut, nie zwracałam za bardzo uwagi na otoczenie.
Poza tym, że czuć było wiosnę w powietrzu.
Po dwudziestu minutach zaczęłam się męczyć, było mi coraz trudniej, ale chciałam wytrwać chociaż do czterdziestu minut. Zmieniałam tempo. Trzy minuty marszu i minuta biegu. Udało się, ale do domu miałam bardzo daleko bo to moja trasa na godzinę dwadzieścia. Pomyślałam, że przejdę ją w szybkim tempie. Byłam bardzo zmęczona a to zmęczenie połączone z endorfinami, które się wyzwoliły spowodowały ostatecznie wybuch niekończącego się szlochu.

A było to tak. Wyjęłam słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Odpaliłam jakiś kawłaek na yt i szybko maszerowałam. Szłam, szłam, mijałam ludzi, bloki, ulice, drzewa, wiosnę, życie. Zaczęłam myśleć o dzisiejszym dniu i przykrej konwersacji smsowej z Pawłem. Nazwał to z czym się zmagam borderlajnową jazdą. To właśnie to mnie dzisiaj przede wszystkim pogrążyło, ale nie chciałam o tym myśleć, te słowa były zbyt bolesne.
Jednak gdy tak szłam, w głowie zaczęły piętrzyć się myśli, A konkretne słowa uderzały we mnie raz po raz, raz po raz, raz po raz. Zaczynałam płakać, ale po chwili przestawałam. Potem zaczęły napływać kolejne myśli i kolejne i już nie mogłam powstrzymać płaczu. Szłam bardzo szybkim tempem i szlochałam coraz głośniej. Łzy płynęły mi po policzku bezwiednie i wodospadem.
Zrobiło się ciemno, nie czułam już zmęczenia. Myślałam o tych ostatnich dwóch miesiącach, o tym jak byłam w tym wszystkim tak przerażająco samotna. Po prostu tak wyszło. Takie mam życie. Zrobiłam tyle ile potrafię. Również w moich bliskich relacjach z ludźmi, których wybieram raczej nie przypadkowo.
Myślałam o pracy, która chyba okazała się dla mnie zbyt wymagająca, o tym, że nie wiem co dalej. Ale przede wszystkim płakałam całą sobą, nad sobą. Szłam i szłam, szłam dalej niż powinnam. I tak z czterdziestu planowanych minut minęły dwie i pół godziny.

W między czasie zadzwonił Grzesiek i to mnie jakoś ocuciło. Odpisałam, że oddzwonię. Oddzwoniłam po powrocie do domu.
Dzwonił spytać co u mnie. Po kilku tygodniach milczenia. Porozmawialiśmy, to znaczy on nie wiedział o czym mówić, więc postanowiłam, zwłaszcza po porannej wymianie smsów z Pawłem, zwolnić Grześka z obowiązku z martwienia się o mnie. Jak robiłam to do tej pory, w kryzysach między nami, wszystko mu wytłumaczyłam, bo przede wszystkim moim zdaniem tego potrzebował.

Mówiłam o tym, że ma prawo być bezradny a raczej nieporadny w tym byciu ze mną, taką jaka jestem czy jaka bywam. Bywam przecież tak różna. Powiedziałam, że prawo mnie unikać, że to zrozumiałe. Tak naprawdę trzeba mieć albo dużo luzu w sobie, albo nie wysilać się na myślenie, by z taką osobą jak ja obecnie umieć się odnaleźć. Powiedziałam, że to jak objawia się moja choroba i jak ja sobie z tym radzę, a raczej nie radzę, jest bardzo trudne dla kogoś kto ma przymus wniknięcia w to co się ze mną dzieje, ale nie ma do tego odpowiednich kompetencji psychicznych. To normalne. Do tego mam silną osobowość, mocny charakter, złożony, trudny. Musiałam nauczyć się być taka by przetrwać.
Jednocześnie przeszłam wiele różnych terapii. Kliniki nerwic i szpitale psychiatryczne, przebywanie z ludźmi z poważnymi problemami psychicznymi. Brałam bardzo długo udział w cyklicznych warsztatach psychoedukacyjnych, które polegały na nabywaniu m.in umiejętności społecznych, Mam też psychologiczny umysł, bardzo łatwo mi rozumieć pewne mechanizmy i zjawiska. Ponadto każdego dnia czytam jakiś artykuł o charakterze psychologicznym, ponieważ poszukuję ciekawych tematów na moje strony fb.
Dzięki temu, mimo tego żalu, który odczuwam nie ma we mnie nienawiści, zawiści, agresji. Nie jestem konfliktowa, zawsze szukam porozumienia A tam gdzie nie da się niczego wypracować nie walę głową w mur, po prostu idę dalej, albo się dystansuję, tak jak z moją rodziną.

Przeżyłam ze sobą i z tym światem prawie już 41 lat. Dzięki tym wszystkim umiejętnościom, któte nabyłam, nie jestem tak chora jak bym była. Być może już nawet bym nie żyła, może kogoś poważnie skrzywdziła, może mieszkałabym na ulicy.
Moja wiedza i moje umiejętności pomagają mi zmagać się z moim życiem i jestem w stanie, potrafię i mam w sobie miejsce na zrozumienie różnych ludzi, z różnych światów.
Tylko czasem to zrozumienie bardzo mnie prześladuje i nie pozwala przeżywać tego czego od niektórych osób doświadczyłam, w tym od niego, Grześka.
Trochę popłakiwałam, ale mówiłam bardzo spokojnym głosem. Chciałam go uspokoić, wiedziałam, że mimo, że się nie odzywał, to bardzo się z tym męczył. Z tą niechęcią przebywania ze mną a jakimś poczuciem, że musi jednak coś z siebie dać. Zwolniłam go z tego. Bo to dla niego i dla niego toksyczne, dla mnie w jakimś stopniu też.
On też musi dbać o siebie. Przede wszystkim o siebie, o swoje życie. Ma w nim wiele do uporządkowania i sam potrzebuje zaopiekowania. Mój żal do tego, że mnie zostawił idzie w parze ze zrozumieniem, że zrobił to co potrafił. Nieświadomie też chronił siebie. To dobrze, ale teraz trzeba to wszystko zakończyć, by każdemu z nas żyło się lepiej.

Pożegnaliśmy się w porozumieniu i ciepło. Pożegnaliśmy nie tylko jako osoby, które przeżyły ze sobą coś bliskiego, ale też jako znajomi. Powiedział, że odnalazł spokój w tym co ja powiedziałam i podziękował mi za to. Umówiliśmy się, że gdybym kiedyś potrzebowała zaopiekowania się kotami, będę mogła prosić go o pomoc.

Tak wiele dzisiaj się wydarzyło, tak wiele w mojej głowie, ale kończę ulgą i z dużą dozą spokoju.
Nie ma nic lepszego jak porozumienia między ludźmi. Zdrowe, zdroworozsądkowe, tak by wszystkim żyło się lepiej.

A teraz włączę sobie Misia Uszatka.
Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz