sobota, 3 marca 2018

Wczoraj zrobiłam cztery prania. To znaczy pralka zrobiła, ale ja musiałam posegregować rzeczy, no i późnej je wyjąć i rozwiesić. Wieczorem podniosłam się dlatego, że rozczuliła mnie Melisa, która przejęła mój laptop w celu oglądania ptaszków na yotube. Wgramoliła się na mnie, zasłoniła mi monitor i czekała aż coś się pojawi. Siedziała i siedziała, śmiesznie jak człowiek, oglądając te filmiki. Czasem łapą sobie capnęła w monitor, albo pakowała się na klawiaturę by być bliżej. Musiałam ją przytrzymywać, żeby mi nie zepsuła czegoś. Wreszcie się położyła. Czasem zamykała oczy, ale po chwili budził ją świergot ptaków, aż wreszcie zasnęła. Tak mi się dobrze zrobiło, że była tak blisko mnie i coś mi się w środku ciutkę naprawiło.

W sklepie byłam i zamiast draży, cukierków i ciastek, kupiłam serki wiejskie, chleb razowy, pomidory i jabłka. Ze słodyczy kupionych zjadłam jeden cukierek, który mi się ostał z dnia poprzedniego. Niestety miałam jeszcze w domu sok malinowy domowej roboty, to dodałam sobie go obficie do jednego z serków, a potem jeszcze do kaszy burgul. Pocieszałam się, że oprócz czystego cukru i chemii zjadłam jakieś zdrowe węglowodany a i w malinkach możliwe, że było co nieco zdrowia.
A poza tym to nic więcej nie zrobiłam przyzwoitego. Na fesja poszukałam jeszcze jakichś treści, przeczytałam kilka artykułów, które zaciekawiły mnie osobiście, skomentowałam komentarze do postów.  A, no i zęby wyszczotkowałam porządnie, rano i wieczorem, Melisie pyszczek umyłam oraz wcisnęłam jej tabletkę, którą musi przyjmować codziennie przez kilka dni. Zyzola trochę ponosiłam na rękach, bo to jedna z jego ulubionych rozrywek. Melisie porzucałam kulki zrobione z pazłotek po cukierkach (trochę ich było), pomachałam trochę wędką z piórkami, co uwielbiają oba koty a i mnie potrafi rozśmieszyć i wkręcić taka zabawa.

W nocy zbudziłam się nie mogąc złapać powietrza, w domu czuć było zapach dymu. Zajrzałam do kuchni, a tam jeszcze gorzej, więc uchyliłam okno. No i wówczas okazało się, że to z nadworu dym i smród z kominów domów, których jest sporo na moim osiedlu.
Przez chwilę myślałam do kogo mogę się odezwać, albo przynajmniej napisać sms, żeby ktoś zajrzał do mnie rano i zobaczył czy żyję, ale nie odważyłam się.
Jakoś się jeszcze bardziej nakręciłam, bałam się, bardzo ciężko mi się oddychało. Spojrzałam na koty jak się zachowują. Pomyślałam, że powinnam coś zrobić, bo koty też się zaduszą. Ale bałam się odzywać do kogokolwiek. Jakbym nie miała tego syfu w domu i sama nie była w opłakanym stanie to możliwe, że zadzwoniłabym na pogotowie.

Włączyłam telewizor, żeby coś odwróciło moją uwagę od tej histerii. W kuchni zaciągnęłam kratkę wentylacyjną, bo to stamtąd czuć było najwięcej tego smogu. Położyłam się i zasnęłam.
Rano gdy się zbudziłam wszystko było ok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz