poniedziałek, 5 marca 2018

Niedziela nie poszła mi najlepiej. Wybrałam się do sklepu po płatki owsiane i jabłka, a kupiłam trzy duże kawałki ciasta, które po powrocie do domu wchłonęłam i poszłam zwymiotować. Dawno już nie prowokowałam wymiotów, a po tym wydarzeniu przypomniało mi się dlaczego podjęłam decyzję o zaprzestaniu prowokowania wymiotów po objadaniu się.
To była dla mnie uwłaczająca, pozbawiająca godności czynność, po której czułam się jeszcze bardziej bezwartościowa, zaczęłam też mieć problemy z arytmią, osłabieniem połączonym z drżeniem całego ciała. Stąd decyzja o zaprzestaniu. Bez prowokowania wymiotów mogłam wyprzeć problem bulimii i zastąpiłam go bardziej społecznie rozumianym uzależnieniem od słodyczy.
Niestety niechcący wypracowałam nawyk sięgania po słodycze, kilka razy dziennie, które to bardzo poprawiały i poprawiają mi nastrój. Zaczęłam tyć, a mój portfel kurczył się z dnia na dzień. Zaczęłam wstydzić się siebie i unikam kontaktów. Brak pieniędzy wyzwolił u mnie niepokój, co zadziałało jeszcze większym brakiem kontroli nad finansami. Tak oto się pogrążyłam. To wnioski z wczoraj i dziś.

Stanęłam dzisiaj na wagę, która od kilku dni stoi na 70 kg i nie zwiększa się. Taki plus wynikający z tego, że wprowadziłam inny rodzaj słodyczy, ale też ruszył mi metabolizm, ponieważ zaczęłam dostarczać organizmowi również zdrowe produkty i dużo wody. Pomagają mi kasze, ryż, płatki owsiane, choć jem je w dużych porcjach, ale dłużej czuję się najedzona po nich. Wróciłam do picia wody, wypijam jakieś dwa litry z cytryną.

Sprzątnąć mieszkania dalej nie sprzątnęłam. Nie dałam rady, czułam się osłabiona. Nie umyłam się także, trzymałam się jedynie mycia zębów. Obiecałam sobie, że dzisiaj podniosę się i dokończę porządki, ale obudziłam się przytłoczona i zlękniona tym, że muszę wstać i żyć. Bardzo nieprzyjemny niepokój.
Zjadłam na śniadanie płatki owsiane z maślanką i jakoś nie przyszło mi do głowy by lecieć do sklepu po jakieś słodkości i się nimi dopchać. Po tym jak podliczyłam wczoraj stan swoich finansów, wpadłam w niemałą histerię. Pensja przyszła mi o wiele mniejsza na L4 a i tak była niewielka.
W tym miesiącu zapłacę dużo mniej za mieszkanie, napiszę o tym A. Dług spłacę w ratach z pensji po powrocie do pracy. Myśl o takim rozwiązaniu znacznie mnie uspokoiła. Lęk przed utratą środków do życia wygrał z psychicznym głodem, mimo, że i tak wydaję dziennie więcej pieniędzy niż pozwala na to mój budżet. Czekam na wyhamowanie zapotrzebowania kalorycznego sięganiem po zdrowe węglowodany. Już kiedyś to mi się udało. Po tym pozostanie mi zmniejszenie porcji, które spożywam.

Chyba w najbliższych dniach zajmę się problemem bulimii. Wydaje mi się, że to ona jest zapalnikiem wielu moich niekomfortowych stanów psychicznych. Przypomniałam sobie, że sugerowała to terapeutka z poradni SWPS, która pomagała mi zbierać się latem zeszłego roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz