poniedziałek, 5 marca 2018

Oczywiście, że jestem, jestem bardzo samotna.
Obejrzałam właśnie niefortunnie zbyt ciężki film z Emmą Thomson z 2001 roku - Dowcip.

Wróciły obrazy śmierci Czesia, w szczególności Nokii, bo towarzyszyłam jej w całym procesie umierania do ostatecznego odejścia.

Wróciły na nowo i ból, i tęsknota, i poczucie winy. Zaczęłam głośno zawodzić, wypowiadając niekończące się "przepraszam". Widziałam je umierające i nie mogłam tego powstrzymać. Zaczęłam bać się śmierci i samotnego życia. Zaczęłam bać się przegranego życia, życia pozbawionego doświadczania więcej, ograniczonego do czterech ścian i myśli o tym jak przetrwać kolejny miesiąc.

Wreszcie poczułam i czuję ten ciężar. Przygnieciona martwym głazem żałoby, nie jestem samotna, jestem osamotnieniem.

2 komentarze: