czwartek, 1 marca 2018

Nie udało mi się dzisiaj dodzwonić do dr Sz. o umówionej porze, miała wciąż zajęty numer. Później już nie chciałam się dobijać, bo było mi głupio. Ale zaraz po tym jak nie udało mi się dodzwonić oddzwonili do mnie z Szaserów. To znaczy zadzwonił jeden z kwalifikujących lekarzy i przeprowadził wstępną rozmowę, a potem zaprosił mnie na przyszły wtorek do gabinetu. Także byłam zaskoczona, że to jakoś tak szybko się zadziało. Okazało się, że mają tam jeszcze inną grupę, do której mogliby mnie przyjąć od razu. Z tym, że dopadło mnie jakieś poczucie braku sensu co do tego wszystkiego.

Jeśli mnie tam przyjmą od razu to może i dobrze, bo ogromną trudność sprawiają mi codzienne, podstawowe obowiązki. Jest gorzej niż źle. Jeszcze nigdy nie byłam tak zaniedbana, ani nie doprowadziłam do tak opłakanych warunków w jakich bytuję. Jeszcze gorsze jest to, że coraz mniej mi to przeszkadza.
Odżywiam się właściwie samymi słodyczami. Pod domem mam Żabkę, wychodzę na szybko i kupuję słodycze. Zjadam dziennie kilka dobrych tysięcy kalorii. Ważę już  ponad 70 kilogramów. Zero kremów na twarz, mycia zębów, śpię w tym, w czym chodzę.
Co kilka dni udaje mi się zmusić siebie do elementarnych porządków. Jest przez jakiś czas dobrze, po czym znów czuję się wypompowana i wszystko wraca do punktu wyjścia. To też zaczynam mieć już gdzieś. Grunt by się nikomu nie pokazywać ze znajomych. Wyglądam bardzo słabo. Naprawdę kiepsko. Chcę zapomnieć o wszystkich, których znam. Skończyłam się, zgasłam, nie ma mnie.

Niestety taka postawa popycha mnie w niebezpiecznym kierunku. Na szczęście ustaliłam już jedno, czyli to, że zależy mi na kotach i tak jak Nokia z Czesiem trzymały mnie przy życiu przez te wszystkie lata, tak czuję się odpowiedzialna z Zyźka i Melisę. Zwłaszcza teraz, gdy mi się pochorowały.
Bidule w depresję popadły. Zyziek głównie, bo karma, którą muszą jeść im nie smakuje. Ja się opycham słodkościami a one głodują. Jutro jakoś się zbiorę i pójdę do dr Ewy, żeby spytać co robić z tym fantem. Zyziek bywa czasem tak wyłączony i smutny jak Czesio, gdy zachorował, a ja jeszcze nie wiedziałam, że dzieje się coś poważnego.
Gdy się z nimi bawię to ożywiają się, szczególnie Melisa. Ta uwielbia oglądać filmiki na youtube. Biegające myszki, wiewiórki, ptaszki, rybki, koty, jest nimi zachwycona.
Zyźka filmiki nie ruszają. Reaguje tylko na śpiew ptaków. Dlatego musimy doczekać do wiosny. Wtedy przygotujemy odpowiednio balkon i będzie super.
Zrobiłam małe przemeblowanie ich drapaka i teraz koty śpią blisko mojego łóżka, co zaowocowało tym, że Melisa zaczęła do mnie przychodzić i sobie drzemać obok mnie. Zyziek potrafi przyjść do mnie, choć teraz znacznie rzadziej i się wwalić na mnie dosłownie. A to przypomina naszą trójkę, Czesia, Nokię i  mnie. Zawsze byliśmy przyklejeni do siebie, tylko one dosłownie musiały być ze mną zetknięte. Żartowałam sobie mówiąc im, że jesteśmy taki małym, nierozłącznym kocim stadkiem.


6 komentarzy:

  1. Ludzie mówią, że jak kot, który odejdzie, bardzo kochał, przysyła następnego. Myślę, że coś w tym jest. Chyba mój mi przysłał, wierzę w różne znaki, a tu sporo ich było ;-) Nowy najpierw miał być u mnie tylko 2 tyg., na kwarantannie ze wzgl. na panleukopenię, ale został...
    To, co u Ciebie, to sama wiesz, że klasyczna deprecha... I tu jest cholerny los, bo ludzie nie są sami w chorobach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli masz nowego kotka? W jakim wieku?

      Ja już nie wiem czy to depresja czy lenistwo u mnie :(

      Usuń
  2. Znaleziony na środku szosy, z uszkodzoną łapką, wycieńczony. Jak wzielam, mial 2 m-ce, teraz ma 6.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, mój Zyzio też znaleziony na ulicy z buźką skaleczoną i pyszczkiem. Też dwa miesiące miał. Powodzenia zatem. Będziesz miała jednego? Ja wzięłam do pary, żeby się nie nudził i miał z kim pobiegać. I to była bardzo dobra decyzja.

      Usuń
  3. Póki co nie jestem gotowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby ten kotek Ci przyniosl szczescia! Bardzo zaslugujecie na to, i Ty, i Twoj kotek :-)

      Usuń