sobota, 15 października 2011

Co tak naprawdę się stało?

Wszystko kręci się ostatnio jakoś szybciej. Byłam przekonana, że Pan M odchodzi do lamusa, tymczasem wczoraj stała się rzecz, która mnie zaskoczyła. Otóż dzień rzeczywiście był ciężki. Znów wstałam wcześnie, znów pojawiłam się w pracy wcześnie. Potem intensywna praca, dom, siłownia, na którą poszłam z trudem a jeszcze z większym trudem wróciłam do domu. Kąpiel, kolacja, łóżko i uczucie potężnego zmęczenia. Zmęczenia, które odczuwałam szczególnie boleśnie. Wskoczyłam pod kołdrę i wtedy poczułam, że moja kotka zasikała ją po raz kolejny.

Paskudny zapach moczu i świadomość kolejnego takiego wybryku w tym tygodniu sprawiły, że poczułam w jednej chwili bezsilność i wściekłość. Miałam ochotę zawyć.

Kiedy te wszystkie uczucia wezbrały we mnie tak silnie, zrozumiałam, że czuję, czuję bardzo wyraźnie jak bezsilna jestem wobec tego, co się stało w terapii. Jak bardzo tego nie rozumiem. Jak bardzo czuję się oszukana, zdradzona. Tylko przez kogo? Przez niego? Przez siebie? Jestem kompletnie pogubiona. Co się stało? Co tak naprawdę się stało?!!!!

5 komentarzy:

  1. A czy teraz, gdy uplynelo troche czasu, rozumiesz juz co sie wtedy naprawde stalo? Pytam, poniewaz ja nie zrozumialam nawet po dwoch latach. Tak samo czulam sie zdradzona(no wlasnie, przez kogo?), oszukana(czyzby przez siebie?) i bardzo, bardzo wsciekla. Dla mnie to bylo jak mlotem po glowie, to rozstanie. Ale na pozor bylam bardzo spokojna. Wyszlam, nie mowiac mojemu od tej chwili juz bylemu teraucie grzecznosciowego "do widzenia". Nie bylam w stanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, doskonale rozumiem co się stało i nadał w pełni ufam mojemu terapeucie. Wiem, że jego decyzja była dla mnie dobra. Ja się bardzo ograniczyłam w relacjach bo on był jedynie ważny, a to nie było dobre. Teraz to widzę, kiedy zaczynam powoli wychodzić do ludzi. Poza tym czuję, że on jest blisko w moim życiu. Kiedy byłam na wizycie u mojej lekarki, ona powiedziała mi, że on dzwonił do niej w sprawie terapii dla mnie. Zastanawiali się oboje nad tym jak mogą mi pomóc. Wiesz to dla mnie bardzo ważne i dużo znaczy. Ja wiem, że ja byłam dla niego ważna, on mi to mówił wprost. Bardzo mnie lubił, więc wiem, że on gdzieś tam zawsze będzie o mnie pamiętał. A mi o to właśnie chodzi. Ja też będę go pamiętała.

      Jestem wdzięczna Bogu za te wszystkie lata spędzone z moim terapeutą.

      Usuń
  2. Co do "bycia waznym" albo wrecz "wyjatkowym" dla swojego terapeuty - hmmm... oni o tym mowia kazdemu i kazdej. Bez wyjatku. To taka ich, terapeutow, standardowa gadka. Tez przerabialam, a jakze. (Eh, zlosliwa jestem, i nawet nie tyle o Ciebie chodzi. Wiesz, ja tak bardzo chcialabym sie mylic. No ale...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jednak wierzę, że byłam wyjątkowa, tak jak ty byłaś być może szczególnie wyjątkowa dla swojego terapeuty, no bo czemu znów wziął cię na terapię? A w ogóle, to czemu wtedy ją zakończył? Co się stało?

      Usuń
    2. Zazdroszcze Ci tej Twojej wiary.
      W moim przypadku bylby to element myslenia magicznego, o ktore toczymy wojne z moim bylo-obecnym terapeuta. Et à la guerre comme à la guerre, wiadomo.
      Dlaczego wtedy rezygnowal? Uznal, ze za duzo o nim wiem, o jego zyciu prywatnym etc. Mysle, ze zlekl. Tlumaczyl jeszcze cos tam, ale ja nigdy tego nie zrozumialam do konca.

      Wczoraj w nocy doszlam do wniosku, ze kazdy z nas ma takiego terapeute, na jakiego zasluzyl.

      Usuń