środa, 26 października 2011

I co dalej?

No i co dalej? Skoro już doszłam do tego, że oczekuję specjalnego traktowania od innych. W tym przypadku od terapeuty, to teraz co dalej? Przydałaby się jeszcze jedna sesja w tygodniu. Doszłam do jakiegoś miejsca i dalej nie wiem co myśleć. Hm...To znaczy mam różne przebłyski, ale nie wiem czy to jest prawdziwe. Potrzebowałabym to skonsultować z Panem M. Poza tym ciężko mi się znów przebić do jakichś konkretów.
Znów odczuwam zmęczenie. Co chyba jest objawem chęci odcięcia się od tego do czego doszłam.

Ciężko jest sobie coś uświadomić, bo świadomość w pewien sposób, a przynajmniej na początku wydaje się być dużym ciężarem. Na początku nie wiadomo co z tym zrobić. Zamieść pod dywan i udawać, że nigdy tego nie było? Rozchorować się pogłębiając objawy i skupiając się na nich, czy wziąć za to odpowiedzialność i uznać za coś co jest, co istnieje?

Szczerze? Nie jestem pewna, czy chcę zmian. Już samo słowo zmiana mnie męczy. Kiedy to piszę czuję ogromną senność. Zmiana, zmieniać, zmieniać się. Brrr... Może pomyślę o tym jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz