środa, 12 października 2011

Przemyślenia

Ze zdziwieniem muszę przyznać, że dzisiaj mam się nadzwyczaj dobrze. Uśmiecham się. Czuję się wypoczęta (wstałam o szóstej, duża poprawa).Na wspomnienie o moim terapeucie czuję... no właśnie... nie wiem co.Ulgę, wolność, zadowolenie, zrozumienie jakiejś nieprawidłowości mojego zachowania - uczucia do niego.
Jest także odrobina smutku. Jest lekkie poczucie odrzucenia. Ale ogólnie czuję się jakoś dziwnie dobrze.
Zastanawiam się czy nie dostaję psychozy.

Rano idąc do pracy, wysłałam smsy z życzeniem miłego dnia moim koleżankom. Z buziakami i uśmieszkami. Po przyjściu do pracy odezwał się do mnie na skype mój były chłopak, jak zwykle opowiedział mi jakiś kawał, którego jak zwykle nie zrozumiałam, co sprawiło, że śmialiśmy się oboje.

W pracy zajęłam się od rana pracą. Ostatnio s trudem otwierałam firmową skrzynką spodziewając się kolejnych uciążliwych maili z uciążliwymi prośbami, pytaniami, pretensjami. Dzisiaj, choć serce jak zwykle zabiło mocniej z nerwów, otworzyłam pocztę z ciekawością, z oczekiwaniem, z gotowością do pracy.

Mam nadzieję, że się nie odcinam. Że nie następuje rozszczepienie. Bardzo chcę to wszystko przeżyć na tyle świadomie na ile się da. Myślę sobie, że relacja terapeutyczna jest czymś szczególnie wyjątkowym. I myślę, że można się w tym pogubić, tak jak zdarzyło się mnie. Na pewno przez jakiś czas będę wspominałam go z sentymentem, pewnie przyjdzie także czas na złość. Ale myślę sobie, że już teraz robię miejsce na nowe.

Cieszę się, że została ze mną moje lekarka. Mam z nią dobry kontakt. Myślę, że przez jakiś czas pobędę sama, bez terapii. Postaram się z tym wszystkim poukładać. Omówię to jeszcze z moją doktor, ale myślę, że do terapii wrócę dopiero za jakiś czas. Chyba, że stan zdrowia będzie wymagał leczenia terapeutycznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz