czwartek, 13 października 2011

Tulę się do M.

Wróciłam wczoraj do domu z pracy i poczułam, że nie będzie dobrym pomysłem zjedzenie kolacji i zakopanie się w łóżku. Być może był we mnie jakiś niepokój, a może była we mnie potrzeba powrotu to mojego wcześniejszego trybu życia. W każdym razie spakowałam plecak i poszłam na siłownię.

Wszystkie ćwiczenia wykonywałam szybko, mechanicznie. Tak jakbym chciała sobie udowodnić, że wszystko jest na swoim miejscu, że już nie zastanawiam się nad tym co ostatnio ma miejsce. Po siłowni zakupy w pobliskim markecie, upichcenie czegoś na szybko, kąpiel i do łóżka.

Zasypiałam zmęczona. W głowie przemknęła mi fantazja, jak przytulam się do mojego terapeuty. W pierwszej chwili chciałam od tego uciec ale zaraz pomyślałam, że niczym nie ryzykuję. Wszystko zostało już odkryte. Teraz czas przyznać się przed sobą. Pierwszy raz w ciągu siedmioletniej terapii przytuliłam się w myślach do mojego Pana M i było to miłe. Wyobraziłam sobie, że to mój mężczyzna. Było mi z nim dobrze. Dla sprawdzenia przywołałam myśl o tym, że kończymy terapię, że być może już go więcej nie zobaczę, ale nie czułam dyskomfortu. Zwyczajnie delektowałam się jego obecnością w mojej głowie i tak wtulona zasnęłam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz