niedziela, 13 maja 2012

Bulimia i pragnienie terapeuty

Nie zastanawiam się nad swoim zaburzeniem. Jeśli to bpd, czy chad. To właściwie nie ma znaczenia. Znaczenie ma ta nicość, pustka, ten stan beznadziei. To tak jakbym się już skończyła. Przestała istnieć jako człowiek. Jako kobieta. Jako córka, siostra.

To brak powiązań z kimkolwiek, także ze sobą sprawia, że wiszę w tej poczekalni i ani drgnę. Czekam choćby na lekki powiew wiatru.

Kiedy to się zaczęło? Nie wiem. Matka była znerwicowana, matka była choleryczką, matka była nieprzewidywalna. Ja byłam chyba zbyt wrażliwa na to wszystko. Szukałam ukojenia, na darmo. Otrzymałam chłód i obojętność. Kiedy się pojawił mój terapeuta, kiedy znalazłam to coś, tę więź - zaczęłam budzić się do życia. Zaczęłam być ciekawa tego co mnie otacza, bo wiedziałam, że blisko jest on, i gdy zrobi się niebezpiecznie wyłapie to, ochroni mnie. Potem dziecięce pragnienia zaczęły przeplatać się z kobiecością i pokochałam go, kobietą, którą się stałam a także dzieckiem, które nosiłam w sobie.

To była podwójna więź. Wczepiłam się w niego, oplotłam go.
Myślę, że bulimia jest podwójną fiksację pragnienia jego piersi i jego penisa, że tak się wyrażę po freudowsku. Taki oralny fiks.

3 komentarze:

  1. malowałaś kiedyś? rysowałaś?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, widzę, że mam wiele wspólnego ;) zapraszam do mnie do lektury, może znajdziesz coś dla siebie.

    OdpowiedzUsuń