poniedziałek, 21 maja 2012

Powrót.

Kompletnie tego nie rozumiem. No jak tak można? Tak umierać ze strachu, być blisko decyzji o śmierci a teraz jakby nigdy nic. Radosna, energiczna, pełna werwy. Nie wiem komu zawdzięczam to, że dzisiaj tu jestem. Wybrałam życie. Wybrałam wysiłek. Wybrałam niepewność.

O szóstej rano obudził mnie budzik. Otworzyłam oczy i pomyślałam sobie, że muszę jeszcze chwilę się zdrzemnąć. No i tak drzemałam do siódmej piętnaście. A potem prysznic, śniadanie, leki, suszenie włosów, przygotowanie ubrania, makijaż, karmienie kotów i w drogę!

Na recepcji w firmie zapomniałam jedynie numeru swojego pokoju, do którego miałam wziąć klucz. Kompletne zaćmienie. Po drodze do pokoju spotkałam dziewczynę z księgowości, uściskałyśmy się. Potem zajrzałam do pokoju szefa. Pogadałam z nim w radosnym tonie. Następnie weszłam do siebie. Zobaczyłam swoje biurko i uśmiechnęłam się. Moje królestwo, nietknięte :) Włączyłam komputer. Zrobiłam kawę. Poczułam, że mam w sobie siłę do pracy. Mam to coś, czego wyzbyłam się przed szpitalem. Odczytywałam maile. Przyszedł kolega z pokoju obok i pożartowaliśmy sobie, potem T. z mojego pokoju - uściskałyśmy się.

Porozmawialiśmy sobie. Nie ukrywałam, że byłam w szpitalu psychiatrycznym. Znając życie, większość i tak o tym wie.
Pytali mnie jak było a ja odpowiadałam, że dobrze, że wypoczęłam, choć powrót do pracy był dramatyczny.

Po jakimś czasie zajęłam się pracą. Wykonałam kilka telefonów do klientów i poczułam jak ogromną radość sprawia mi to co robię. Godzinę temu moja energia sięgnęła zenitu. Wstałam i poszłam przywitać się, z tymi, których jeszcze nie widziałam, a z którymi miałam dobry kontakt. Tak mnie jakoś naszło, żeby zobaczyć tych ludzi.

Ten szpital to była tak inna rzeczywistość, że trudno teraz uwierzyć, że to miało miejsce. Jak ja tam tyle wytrzymałam?
Lekarka na odchodne powiedziała mi, że mogłabym się wstrzymać z terapią jeszcze jakieś pół roku i wtedy zobaczyć co dalej. Więc teraz życie. Jutro siłownia, która też mnie przeraża. Dzisiaj rano dzwonił facet z fundacji, tym razem odebrałam telefon. Postaram się z nimi spotkać.

Na koniec mam dla Was ważną informację. Nigdy nie dajcie się zwieść lękowi. To okropne jak może zniekształcać rzeczywistość.

10 komentarzy:

  1. Cieszę się bardzo. :) Pozdrawiam.
    Ella

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dzięki dziewczyny. Od tej pory wypowiadam wojnę wszelkim lękom. Obrzydliwy jest ten strach.

      Usuń
  3. zapisuj te chwile i wieszaj w domu
    żeby rzucały się na Ciebie kiedy odpalasz wersję dolną;

    zawsze czekanie jest dołujące, działanie uskrzydla;

    ale kiedy juz dobrze wiesz, że od latania do spadania jest tylko jedno wolniejsze machniecie skrzydeł - rozwieszaj wszędzie spadochrony

    Ty wiesz jak to robić - trudne to tylko dlatego, ze kiedy wzlatujesz za żadna cholerę nie chcesz wspominać ...

    Opowiadaj sobie dzisiejszy ranek - niech tak trwa

    OdpowiedzUsuń
  4. postaram się wspominać, dobrze, a teraz już powoli leki działają i odpływam w krainę snu... dziękuję, że jesteście.

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawda, że myśli człowiek, jak ja tam wytrzymałem?
    Fajnie, fajnie. Cieszę się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiecie jaki plus jest tego szpitala? Że wytrzymałam tyle w tej bezczynności i teraz łatwiej znosić mi nudę. To dość ciekawe doświadczenie.

      Usuń
  6. rozdawaj pozytywną energię - może ktoś skorzysta - będzie miał zobowiązanko :-)

    huśtawko - kto za Tobą nadąży? czy Ty wiesz, że nie potrafiłabyś żyć bez swoich odlotów - pomyśl sam kim byś była bez tego świrowania; więc tylko troszkę z czubka w dołek i lataj :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. życie mamy trudne, ciekawe i piękne albo spokojne i nudne :-)
    przesada bywa upierdliwa :-) fakt

    OdpowiedzUsuń