wtorek, 25 września 2012

Pragnę zbyt mocno

Znów trudno mi pisać.

Muszę się Wam jednak do czegoś przyznać. Otóż jakiś czas temu, zaczęłam znów wchodzić na czat i rozmawiać z różnymi mężczyznami. Owszem, jakość tych rozmów pozostawia wiele do życzenia, ale zdarzają się wyjątki. W taki oto sposób poznałam jakiś czas temu Piotrka. Facet po czterdziestce, rozwiedziony. Podałam mu kiedyś numer mojego gg i tak jakoś miałam go w kontaktach, ale nie rozmawialiśmy już potem ze sobą.

Sobotni wieczór ja i P. spędziliśmy razem. W niedzielę P. wyszedł ode mnie koło południa i wydawało się, że pozostały czas spędzę spokojnie w domu. Siedziałam przy komputerze, gdy zobaczyłam, że Piotrek jest dostępny. Zagadałam do niego, na co on wyraźnie się ucieszył. Od słowa do słowa i umówiliśmy się, że idziemy gdzieś na drinka. On miał przyjechać po mnie i zabrać mnie do klimatycznej praskiej knajpeczki.

Pomyślałam sobie, że taki spontaniczny wypad zrobi mi dobrze, a odwagi nie brakło mi wcale, bo już byłam po dwóch piwach.

Piotrek przyjechał po mnie. Starszy ode mnie o 9 lat facet, dobrze wyglądający i z ogromnym poczuciem humoru. Od razu poczułam się w jego towarzystwie bardzo swojsko.

Zabrał mnie na Pragę, gdzie mieszka. Zostawiliśmy auto pod jego domem i poszliśmy do knajpki.
Zajęliśmy miejsca przy stoliku, po czym poszliśmy do baru zamówić coś do picia.

Przy barze odruchowo sięgnęłam po portmonetkę ale Piotrek stanowczo zaprotestował. Powiedział, że to on mnie zaprosił, że jestem jego gościem i mam się o nic nie martwić. Tak więc piliśmy cały wieczór drogą whisky, wychodząc od czasu do czasu na zewnątrz na papierosa.

Byłam szalenie rozbawiona, ale w miarę ilości spożytego alkoholu zaczęłam odczuwać jak bardzo tęsknię z P. Powiedziałam o tym Piotrkowi, który wiedział, że mam chłopaka, on sam zresztą spotyka się z o rok młodszą ode mnie kobietą.

I tak zaczęliśmy się rozwodzić nad naszym życiem u boku naszych partnerów, byłych  i obecnych. Doszliśmy do wniosku, że oboje jesteśmy na tyle zwariowani, że potrzebujemy więcej bodźców by móc w ogóle jakoś funkcjonować. Umówiliśmy się, że co jakiś czas Piotrek będzie mnie zabierał w różne miejsca, o ile P. mi na to pozwoli. Pomyślałam jednak, że nie powiem nic P., by nie sprawiać mu przykrości. Poza tym pomyślałam, że osoba Piotrka będzie pełnić w moim życiu określoną funkcję.

Otóż od jakiegoś czasu, czuję, że mój P., staje się dla mnie cholernie ważny. To uczucie jest o tyle trudne do zniesienia, że zaczynam potrzebować P. więcej i więcej. Jednocześnie mam świadomość, że ta potrzeba P. ma w sobie coś niezdrowego, coś neurotycznego. Jest to taki stan tęsknoty i pragnienia P, których nie da się niczym zastąpić.

Cholernie ciężko mi o tym pisać, ale to coś co jest we mnie obecnie jest tak silne, że zżera mnie od środka. I wówczas na ratunek przychodzą Ci wszyscy mężczyźni, których poznaję. Staram się złapać jakąś równowagę. Uczę się wytrzymywać bez P. na swój sposób. Uczę się nie tęsknić za nim, nie pragnąć go, nie myśleć. Robię to wszystko po to, by P. nie dojrzał we mnie tego co się we mnie rodzi, tej jakże neurotycznej potrzeby posiadania go na własność.

Wczoraj odważyłam się napisać P. SMS, mówiący o moich uczuciach do niego. Chcę by wiedział i chcę by się nie przerażał. Chcę by wiedział, że będę go chronić przed sobą, ale mogę to robić tylko w określony sposób, mianowicie odciągając uwagę od niego i przenosząc ją na innych mężczyzn.

Mam nadzieję, że z czasem ja i P. jakoś się nauczymy siebie. Że u mnie te uczucia są objawem jakieś fascynacji, która pojawia się najczęściej na początku związku, i że z czasem to minie. Teraz ważne jest, by go nie przerazić sobą.

Ach... chciałabym tyle napisać. Jednak czas nie pozwala. Mam cholerny chaos w głowie.

27 komentarzy:

  1. A co na to P? Na to, że by być z nim szczęśliwą a on z Tobą, potrzebujesz innych mężczyzn?

    OdpowiedzUsuń
  2. a teraz wyobraź sobie, że P. zachowałby się w taki sam sposób jak Ty wczoraj.
    Poza tym myślę, że ostatnią rzeczą o jakiej marzy jest czytanie tego typu wyłonień na łamach bloga.
    P.

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej spodziewam się, że to o czym tu piszę nie jest przyjemne dla P. Ale nie zmienia to faktu, że dzieje się jak się dzieje, a blog jest po to bym mogła pisać o tym jak jest naprawdę.

    Poza tym chodzi tu o coś, co trudno mi wytłumaczyć na tę chwilę. Chodzi o pewne zniewolenie uczuciem, które nie jest zdrowe.

    Chcę by P. wiedział jak jest. Chce by wiedział z czym i z kim ma do czynienia. Chcę by wiedział, że jest coś z czym sobie nie radzę. Zawsze możemy o tym rozmawiać, jeśli on w ogóle będzie chciał rozmawiać. Liczę się z każdą reakcją.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z jednej strony Twoja neurotycznosc, ale z drugiej może faktycznie potrzebujesz faceta, który jest bardziej zaangazowany niż P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P. jest zaangażowany, daje z siebie wiele, tu nie o to chodzi. Chodzi o to, że ja boję się, że się zakocham jak głupia i nie uniosę tego a co gorsze tej mojej chorej miłości nie uniesie P. Tego się boję. Dlatego chronię się przed tym i chronię P.

      Usuń
  5. Generalnie dobrze jest mieć znajomości poza związkiem, aby nie było zbyt hermetycznie. I żeby nie czuć tak strasznej zależności.
    Byle tylko pozostawały one na stopie przyjacielskiej :)
    także myślę ze to w jakis sposób naturalny lęk

    OdpowiedzUsuń
  6. Doskonale Cię rozumiem, tylko nie wiem czy P. to zniesie. Nie uważam, żeby kontakty z mężczyznami poza związkiem były złe [jeśli ograniczają się maxymalnie do przyjacielskiego żartobliwego flirtu], wręcz przeciwnie, kocham mężczyzn i ich towarzystwo. Tylko nie wiem, czy o wszystkim należy mówić tej drugiej bliskiej osobie. Ty wiesz, że nic złego nie robisz, ale on może tego nie unieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wpis. Myślę, że robię za duże halo. Powinnam sobie dać spokój. Ze wszystkim.

      Usuń
  7. To nieprawda, że "wielkie halo" - nie masz powodu negować swoich emocji, one są Twoje i żadna z nich nie jest czymś złym.
    Mam podobnie jak Ty, poszukuję bodźców, żeby osiągnąć optymalny stan. Ale to niesie też ryzyko, głównie takie, że nie zawsze uda się bezpiecznie balansować - spotykani mężczyźni też mają uczucia. Ma je też P.
    Nie chcę broń Boże prawić Ci morałów, za dużą jestem grzesznicą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że każdy ma jakieś uczucia. I ja je też mam i mam także swoją określoną wytrzymałość. Nie o wszystkim tu piszę, bo nie ma sensu pisać.

      Usuń
  8. Manipulujesz, by robić co chcesz i osiągać swoje cele nazywasz to inaczej niż nazwałbyś gdyby to dotyczyło Twojego partnera. Tą drogą spróbuj dojść co robisz. Wydaje mi się, że szykujesz katastrofę dlatego jasno nazywam moje wrażenia. Ale to Twój związek i Ty nakreślasz mu ramy. Wprowadzasz emocje - niepewność, zazdrość, porownywanie się, odpychanie, podważanie stabilności, brak zaufania; pewnie jeszcze coś by się dało wyekstremalnić :-) P. może nie chcieć starać się udźwignąć całego świata; ale to Wasz eksperyment; może się uda; wydaje mi się, że dobrze wiesz co robisz;
    popatrzę z boku, bo ostro jedziesz nie umiem o tym rozmawiać - pewnie nie chcę; wydaje mi się ze rannisz P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baabciu, ja już nic nie wiem. Ja już się pogubiłam. Czuję, że ze mną bardzo źle.

      Usuń
  9. na maila coś napiszę - bo chyba to ważne

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam dokładnie takie same emocje na temat twojego wpisu jak Baabcia. Manipulacja połączona z przekroczeniem granic, których pilnujemy, kiedy zależy nam na budowaniu pozytywnej więzi. Weszłaś w tryb destrukcji. To Twój wybór i masz do niego prawo ale czytając cię nie do końca mam wrażenie, że robisz to świadomie czy jest to również automanipulacja. Kupuję opis emocji ale już nie to jak je komunikujesz P. Coś tu sie nie trzyma kupy... I trochę tu za dużo myślenia wyłącznie o sobie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, piszcie do mnie proszę. Ja naprawdę się pogubiłam. Trudno mi ocenić gdzie przekraczam granicę.

      Usuń
  11. Przede wszystkim powiedzmy sobie jedno: nic złego nie zrobiłaś, więc nie wpadaj w spiralę samoobwiniania się. Analiza i refleksja tylko dobrze o Tobie świadczy, inny by poszedł w ciąg i miał wszystko w dupie. Nie wiem co mogę Ci doradzić, pewnie niewiele, bo też jestem bordem [niezdiagnozowanym].
    Może to, żebyś przed zrobieniem czegoś powszechnie uznawanego za głupie i ryzykowne klasnęła w myślach w ręce i pomyślała: PO CO TO ROBIĘ, jaki jest prawdziwy powód? To odrobinę studzi gorączkę działania i potrzebę zrobienia, osiągnięcia czegoś "teraz, natychmiast".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tylko chciałam nie czuć zbyt mocno. Chciałam się zdystansować. Bo czuję się zniewolona przez uczucia, których nie chcę.

      Może poczekam. Przeczekam. W przyszły piątek mam wizytę u mojej lekarki, może to w czymś pomoże.

      Usuń
  12. Nie tłumacz się, nie jesteś niczemu winna, bo nic złego nie zrobiłaś :-)
    Żeby nie obluszczać drugiej osoby trzeba szukać jakichś wyjść awaryjnych i właśnie to robisz. Mogą to być kontakty z innymi osobami, może być działalność społeczna albo samodoskonalenie. Spokojnie. Szukasz wyjścia i to jest bardzo dobre!!!
    Dbaj o to aby znalezione wyjście, ten wentyl bezpieczeństwa nie był toksyczny, a wszystko będzie ok. Nic złego nie zrobiłaś, jesteś świadoma ryzyka, które wywołuje Twoje momentami obsesyjne pragnienie bliskości i tyle. Każdy z nas odczuwa niekiedy takie emocje. Nie wszyscy jednak to opisujemy na blogach, bo hamuje nas wstyd. Ty masz odwagę, ale musisz być świadoma, że nie każdy zrozumie Twoje motywacje - to trochę jak wrzucenie granatu do sławojki ;-)
    Nie łam się, porządna z Ciebie dziewczyna, refleksyjny duch.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Dziękuję. Dziękuję, że jesteś łagodnym głosem, który nie oskarża. Postaram się poprawić. Czekam aż ta grupa ruszy. Dzisiaj manager Volty napisał mi, że jutro odbędzie się spotkanie z personelem medycznym w tej sprawie. I będą się zastanawiać jak ugryźć ten temat. Chciałabym się w to zaangażować, naprawdę chciałabym.

      Usuń
  13. Ja też nie oskarżam - myślę, że o tym wiesz... Co więcej, masz u mnie medal za to, że piszesz o tych wszystkich rozterkach. Ot, szczera blogowa rozmowa z kimś kto jest gotowy na autoanalizę i jej potrzebuje. Jesteś gotowa jak mało kto. Trzymaj się :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. anonimko z 16:48 chyba nie masz racji; wiel jest do usparawiedliwienie i nikt perfekcyjnej nie oskarża; zauważ nikt nie mówi, że wie lepiej jak żyć w tym galimatiasie;
    ale warto by P nie został przez nią zbity raz na zawsze; bo to człowiek nie tuzinkowy i bliski perfekcyjnej;
    Może ja się mylę ale wg mnie perfekcyjnej zalezy na nim i stąd ta akcja tyleże pojechała tak, że może stracić wszystko - ona wie i awiem o czym mowa; niech myśli jak prostować i czy chce prostować

    OdpowiedzUsuń
  15. Babciu, przypomina mi się dowcip:

    Telewizja radziecka kręci film o dobroci Stalina. Jedno z ujęć: Do Stalina podchodzi małe dziecko i mówi:
    - Wujku, daj cukierka.
    - Won ty s.....u! - Krzyczy Stalin
    W tym momencie kamera kieruje obiektyw na planszę z napisem: A mógł zabić!

    Więc powiem tak: "mogła zabić", poprzestała na niezobowiązującej rozmowie z nieznajomym. Nic się nie stało.
    Warto jednak mieć świadomość, że taniec na ostrzu noża nie jest dla każdego. I nie dla każdego z partnerów.
    Warto SIĘ analizować i wyciągać z tego nauki. Dopóki nikogo się nie krzywdzi.

    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. no nie tylko tu poleciała :-)
    ale mam nadziej że, że zna sposoby prostowania
    wiem bord ma z tym pod górę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobrze, dobrze. Oberwało mi się od Was i od Ciebie Baabeńko.

      Tak jak napisałam, co tu prostować, jak to co czułam wczoraj było tak silne i tak realne.

      Usuń
  17. A rozmawiałaś z P. o jego dostępie do twojego bloga? Co mu to daje, a co zabiera? Bo mi to trochę wygląda na to, że pisząc o wszystkim na blogu czujesz się "usprawiedliwiona" (bo przecież wtedy jesteś szczera) - de facto sprawdzasz, ile wytrzyma. Ktoś wyżej powiedział: nie o wszystkim opowiada się partnerowi. Czy jesteś pewna blog może dalej pełnić swoją pierwotną funkcję, jeśli jednocześnie jest pewnym kanałem twojej komunikacji z P.? Czy to się nie rozjedzie?

    OdpowiedzUsuń