piątek, 27 lipca 2012

Iluzja traci swą moc

Pan Michał nie byłby ze mnie zadowolony obecnie. Dzisiaj wyszłam wcześniej z pracy. Nie byłam w stanie pracować. Tak było przez cały tydzień. Czuję jak wszystko się rozpływa. Granice stają się płynne. Tracę stabilizację a co za tym idzie poczucie bezpieczeństwa. Czy to przez niejasną sytuację z pracą, czy też przez nadużywanie alkoholu, nie wiem.

A zatem wyszłam wcześniej z pracy. Pomyślałam sobie, że pojadę załatwić bieżące sprawy. Opłacę zaległe rachunki, zrobię zakupy i nadam sobie jakiś kierunek, nakreślę jakiś plan.

Po drodze pojechałam na Plac Zbawiciela. Mam tam taką restaurację, do której chodziłam po sesjach z moim terapeutą. Zawsze chodziłam tam przemyśleć to, co zostało poruszone pod czas sesji. I dzisiaj poszłam i usiadłam i oddałam się zadumie.

Dokąd zmierzam? Tracę kierunek i sens. W działaniach jestem nieodpowiedzialna. To tak jakbym chciała sprowokować u innych odruch, który powstrzyma przed brnięciem w to dalej. Potrzebuję jasnych nakazów i zakazów. Potrzebuję nakreślenia kierunku. Bez tego gubię się i zatracam. A tu nic. Cisza. Nikt nie oskarża, nikt nie zabrania, nikt nie nakazuje. Cholernie mnie to wkurza, bo muszę sama, sama panować nad swoimi impulsami. Wcześniej robił to Pan Michał. To on mówił stop, gdy zapędzałam się za daleko.

Dzisiaj w pracy usiadłam i poczułam, że jestem skazana na siebie. Jestem odpowiedzialna za siebie. Poczułam się skarcona w swoich własnych oczach. Zrobiło mi się głupio. Pomyślałam, że to życie to nie zabawa ani żaden eksperyment. I wtedy przyszły mi do głowy, wszystkie te rzeczy, które już dawno powinnam uregulować. A mianowicie usiąść i obliczyć obecne zyski i straty i podjąć decyzję co dalej.

To prawda, że na wieść o utracie pracy wpadłam w niezrozumiały pęd i nienaturalną euforię. To był znak, że mnie to dotknęło. Stworzyłam iluzję, że praca jednak jest, ale Pan Michał mocno skrytykowałby ten stan rzeczy, bo on wie i ja wiem, że jasne i przejrzyste zasady to podstawa mojego dobrego funkcjonowania psychicznego.

A tu co? Nic. Tylko straszny chaos i wielka niewiadoma. Oj, już widzę minę Pana Michała i słowa, które do mnie kieruje. Już widzę jak zapadam się ze wstydu i jak strasznie mi głupio, że dałam się tak sobie zwieść.

Pan Michał naciskał by teraz stanowczo na uregulowanie sytuacji zawodowej. No dobrze, dobrze. Obiecuję  porozmawiać z R. w poniedziałek o jakiejś stałej pensji. Spytam go jakie są w tej chwili możliwości. Cholera, że ten mój terapeuta nie daje mi spokoju nawet wtedy, kiedy go już nie ma. Obiecuję zrobić sobie bazę agencji i rozesłać CV. Obiecuję. Obiecuję regularnie przeglądać oferty pracy.

Ok, ok. Pogubiłam się trochę i dlatego w ruch poszedł alkohol i inne rzeczy, które miały na celu zagłuszyć resztki rozsądku, który wszczepił mi Pan M.

Dobrze. Przyznaję. Ostatnio nie zachowywałam się najlepiej. No dobrze, przemyślę to wszystko raz jeszcze i dam znać, co zaplanowałam. Tylko niech mnie Pan już tak nie karci i nie oskarża.


5 komentarzy:

  1. nie pij Mała nie pij :-)
    http://www.youtube.com/watch?v=P8iKcdh5Ims&feature=related

    OdpowiedzUsuń
  2. No już nie będę.. już przywołuję się do porządku. Dzięki za ten spokojny utwór. Miło się słucha :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz tak, że czuję. To, słowa, może Ciebie. Rozumiem. Myślę: "nie wierzę, Ona jest taka logiczna.. Tak dobrze to znam...".
    Witaj. Trafiłam tu przypadkiem. Kim jestem? Borderem. Zdekompensowanym borderem, niczego ponad na tę chwilę o sobie powiedzieć nie potrafię...
    Dlaczego zakończyłaś terapię?
    Będę zaglądać.
    Trzymaj się...
    Desaparecido.

    /desaparecido.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, rozgość się :) Zakończyłam terapię, bo byłam niezdrowo zżyta z moim terapeutą. Nie wpuszczałam do mojego świata innych ludzi tylko jego. Teraz dostrzegam, że to zakończenie terapii było dla mnie zbawienne. Teraz przekonuję się, że mimo iż terapeuty już nie ma to jest wciąż gdzieś blisko, ale nie tak bym nie mogła zapraszać do mojego życia innych osób.

      Usuń
  4. Rozumiem..
    Przerabiałam sporo terapii, bez zależności, choć jednaj z relacji terapeutycznych przybrała dość.. ostry wymiar. Obecnie, kontunuując już rok terapię widzę, że sama uzależniłam się w pewien sposób od terapeutki.
    Tyle, że u mnie przybiera to raczej wymiar skomlenia: "nie zostawiaj mnie..." i "kochaj mnie, ej..."...

    Desaparecido

    OdpowiedzUsuń