środa, 25 lipca 2012

Analiza

A może to co pisze Ula jest prawdą? Może zbytnio zajmuję się sobą? Wróciłam do domu, powinnam zjeść kolację, wziąć prysznic i hop do łóżka z książką.Bez zbytniego zastanawiania się. Ale ja mimo, że przed chwilą czułam ogromną radość i spokój walczę obecnie z jakimś napięciem. No to siadam i piszę. Pisanie pozwala lepiej się przyjrzeć temu co mi w duszy gra. Najpierw poczułam głód. Normalny fizyczny. No to siup kolacja, ale co to? Nuda, nic się nie dzieje. Otworzyłam piwo, zapaliłam papierosa ale jakby dalej nie to. Nie, bulimii mówię stanowcze nie a łatwo nie jest. No to siadam i myślę, co to za głód i za niepokój. Czuję jak moje ciało drży od wewnątrz. Czuję jak boli mnie skóra. Czym to ciało do mnie krzyczy?

Byłam raz pierwszy od dawna na zebraniu a tam ludzie, których znam. Zamieniłam słowo to z tym to z tamtym. Z tymi, którzy naprawdę są mi bliscy. I poczułam radość, że ich mam. Uściskałam się serdecznie z moja kochaną G., która od lat wspiera mnie w moich zmaganiach psychicznych. Jest znaną i bardzo dobrą terapeutką. Potem podeszłam do znajomego, który wspiera mnie duchowo. I on tyle serdecznych słów do mnie a ja jak ten dzieciak cieszyłam się na te jego dobro, które mi okazywał.

I z koleżanką sobie podyskutowałyśmy na zebraniu. O tym co czujemy, że odstajemy, i że bardzo się różnimy od tych innych naszych współwyznawców. I zastanawiałyśmy się nad tym co usłyszałyśmy na zebraniu, i analizowałyśmy siebie w kontekście naszej wiary w Boga. Ostatecznie uznałyśmy, że Bóg ma wiele miejsca również dla takich jak my. Że nie musimy tak samo jak inni, i tak szablonowo. Tylko, że my możemy także pozostawać sobą, bo przecież jesteśmy odrębnymi, indywidualnymi bytami. I taki werset znalazłyśmy biblijny co to mówi, że każdy może dawać z siebie w takiej mierze, jakiej jest w stanie. Indywidualnie właśnie. Bez porównywania się z innymi.

I tak przedyskutowałyśmy całe zebranie szepcząc sobie do ucha. I dla mnie to było takie cenne. I dla S. widać było też. Wyszłam z zebrania zadowolona. Wypełniona czymś, czego na co dzień nie doświadczam.

Wróciłam do pustego domu. Przez chwilę jeszcze spokój w mojej głowie a potem trach głód. Otworzyłam piwo, zapaliłam papierosa, gorzej. Jeszcze gorzej. Zjadłam kolację a głód jeszcze większy.

No to się pytam siebie o co chodzi. I wygląda na to, że najzwyczajniej nie ma człowiek do kogo gęby otworzyć i podzielić się tym co sam obmyślił. Tym czego doświadczył, co poczuł. Cały dzień między ludźmi. Pełen doznań i wrażeń a tu masz człowieku pustka, nic. I tylko złość na siebie, bo ile można pić i palić jakby to było nie wiem co. Jakby to miało cokolwiek zmienić.

I poczułam jak bardzo mi musiało być ciężko samej przez te wszystkie lata. W tej samotni. I gdy tak weszłam dzisiaj do pustego, ciemnego mieszkania to musiało mi przez myśl przemknąć, że to co dobre zostało gdzieś za drzwiami. A tu znów ta sama pustka. Pewnie ta myśl spowodowała pogorszenie nastroju.

A teraz już dobrze. Co trzeba zostało ponazywane. Teraz rzeczywiście można pod prysznic i do łóżka.
A zasypiając będę myśleć o P. To będzie najprzyjemniejsza część wieczoru :)

2 komentarze:

  1. Dobrze, ze potrafisz czerpac od tych osób które spotykasz na swojej drodze, myślę, ze wszystko powoli się poprawia, nadejdzie czas kiedy samotność nie będzie chwilą "głodu" a momentem odpoczynku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądrze napisane Sav. Rzeczywiście chciałabym by tak było :)

      Usuń