sobota, 28 lipca 2012

Sobotni poranek

Ale sobie cudnie pospałam. Nie wiem czy to po wczorajszym przemyśleniach tak, czy zwyczajnie byłam już zmęczona. Poranek piękny, rześki. Zrobiłam sobie kawy, zapaliłam no i teraz czas na nakreślenie planu dnia. W pierwszej kolejności porządki. Sprzątnę mieszkanie, wstawię pranie no i mam ambitny plan by zrobić jakiś obiad. Ach i muszę przejrzeć korespondencję z banku brrr...

Wieczorem spotykamy się z P. Chcemy pójść na Jazz na Starówce. W tym roku jeszcze nie byłam.
Dobrze, że wczoraj sobie troszkę poukładałam w głowie, bo jakoś tak mi lepiej i spokoju we mnie więcej.
A wczoraj w dzień to tak mi było źle, że miałam ochotę zadzwonić do matki i się popłakać. Ale co będę matkę martwić. To sobie poszłam właśnie do tego lokalu w pobliżu gabinetu mojego terapeuty i tak sobie płakałam w myślach do Pana M.

Pan M. wczoraj w mojej głowie był bardzo stanowczy i jasno stawiał sprawę z pracą. Tak, że głupio mi się zrobiło. Wcześniej to się oburzałam na niego, że śmie mi prawić morały a teraz wiem, że on wie co dla mnie dobre.

No i jak tak sobie porozmawiałam z Panem M. To spłynął na mnie niesamowity spokój. Wróciłam do domu i zwyczajnie padłam na łóżko i zasnęłam. I tak mi dobrze jakoś było. Tak bezpiecznie. I tylko do P. napisałam sms co u mnie i on odpisał co u niego i dalej tak sobie drzemałam, aż zupełnie zasnęłam.

No i dzisiaj poranek znów o bardzo optymistycznym zabarwieniu i odwagi we mnie więcej na nowe i pogodzenia się z tym co się stało a mianowicie, że z pracą taka niejasna sytuacja.

Myślę, że zdolność do autorefleksji w moim przypadku jest zbawienna. Gorzej jak tak bezmyślnie pędzę przed siebie. Wtedy emocje wychodzą mi bokiem i robię głupie rzeczy i staję się mało odpowiedzialna.

Widać tak już będzie, że będę musiała co jakiś czas przywoływać się do porządku, by się zatrzymać i ocenić  to co aktualnie dzieje się w mojej głowie i w moim życiu. Ale to chyba dobra rzecz. Pan M. mówił, że dobra.

Ok, zatem zabieram się za porządki. Już się nie mogę doczekać spotkania z P.

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Pela, sama chodziłam oczywiście :) Może niefortunnie ułożyłam słowa.

      Usuń
  2. Podoba mi się jak potrafisz przywołać osobę terapeuty w trudnej chwili i wspomoc się jego autorytetem. Mam nadzieję, ze ja też będę potrafila tak robić po skończeniu terapii, dotrzec do takiego "placu zbawiciela":);)

    OdpowiedzUsuń
  3. patrz tak
    http://www.tekstowo.pl/piosenka,rod_stewart,my_heart_can_t_tell_me_no.html

    jedź z P.

    OdpowiedzUsuń