wtorek, 17 lipca 2012

Za szybko?

To bardzo zabawne przyglądać się P. zza biurka, kiedy siedzimy razem w pracy. Czasem zaczepiam go na naszym wewnętrznym komunikatorze. Uśmiechnięci do monitorów piszemy ze sobą przez chwilę, po czym wracamy do pracy. Wczoraj, kiedy zostaliśmy sami w pokoju P. podszedł do mnie i pocałował mnie w szyję, dodając "dzień dobry". To było bardzo słodkie. On jest bardzo słodki. Poza tym to facet a nie jeden z tych małolatów, z którymi jakoś w większości miałam do czynienia.

Wczoraj musiałam wyjść wcześniej z pracy, więc nie mogliśmy wracać razem, by jakoś ze sobą pobyć. P. zadzwonił do mnie i spytał, czy nie chciałabym się spotkać. Zaprosiłam go do siebie.

Przyszedł wieczorem. Początkowo byłam nieco skrępowana. Nie mam w zwyczaju gościć w swoim domu mężczyzn, no może poza osobą T., który wpadł kilka razy.

Siedzieliśmy z P. i rozmawialiśmy. Opowiedział mi trochę o sobie. Zrobiło mi się bardzo przykro, gdy dowiedziałam się o jego historii. Nie będę tu jednak o tym pisać, ponieważ to jego życie, nie moje.

Siedzieliśmy do późna. Mam wrażenie, że oboje jesteśmy spragnieni bliskości, nie tyle tej seksualnej, choć i owszem, ale także takiej, która wiąże się z byciem bliżej drugiego człowieka.

Został u mnie na noc. Nie kochaliśmy się. Co jest dla mnie bardzo ważne. W żartach powiedziałam P., że gdyby do tego doszło, szybko zniknęłabym z jego życia. Wy wiecie, że byłoby tak naprawdę.

Ta znajomość z P. jest o tyle istotna, ponieważ wskazuje na jakąś moją gotowość podjęcia bliższego kontaktu z mężczyzną. Mój terapeuta byłby chyba ze mnie dumny.

Moje uczucia związane z P. są w tej chwili dość stabilne. Póki co nie pojawia się jeszcze huśtawka wywołana poczuciem winy, czy lękiem przed tym co dalej. Myślę, że dojrzałam do tego by stać i przyglądać się temu co się ze mną, z nami dzieje.

Zastanawiam się tylko, czy to wszystko nie potoczyło się za szybko. Ale w końcu przecież nie jesteśmy nastolatkami, którzy muszą się prowadzać najpierw za rączkę. Chodzić na spacery i do kina, choć myślę, że na to tu także jest miejsce. Myślę raczej, że jesteśmy dorosłymi ludźmi po 30stce, którzy raczej wiedzą czego chcą - przynajmniej w tym obszarze.

Wiem czego chcę ja. Chcę by ktoś w jakimś stopniu ofiarował mi siebie. Chciałabym być dla tego kogoś ważna. Chciałabym by mnie dostrzegał, pamiętał o mnie i troszkę się o mnie troszczył.

P. zdaje się być troskliwym mężczyzną. Świadczą o tym pytania, które zadaje nawiązując do mojej sytuacji życiowej. Rozmawiamy o finansach, pracy, moim życiu duchowym i zasadach, które są dla mnie ważne. P. wie o mojej chorobie, wie o wszystkim, o czym wspominam na tym blogu. Ba, wie nawet więcej. Bo ten blog nie zawiera tych elementów z mojego życia, które przepracowałam w terapii i jakoś nie miałam potrzeby już wracać do nich tutaj.

Kiedyś o tym napiszę. Myślę, że byłoby to ważne dla części Was, moi drodzy czytelnicy. Ponieważ może wyjaśniać w znaczący sposób genezę BPD.

No dobrze, powoli zbieram się do pracy. To doprawdy bardzo zabawne spotkać się po spędzonej wspólnie nocy na płaszczyźnie zawodowej. Nie, nie chciałabym, żeby to był taki firmowy romans.

Takie rzeczy mnie już nie interesują.








3 komentarze:

  1. Z mojej (bpd) perspektywy nie za szybko, raczej powoli :). Zazdroszczę Ci i gratuluję. Takiego podejścia (jego i Twojego), takiej SZANSY. Cierpliwości i odpowiedniego dystansu, braku lęków. Szczerości i zaufania. Obustronnej akceptacji. Aż mi się smutno zrobiło... Tak mi tego brak.

    OdpowiedzUsuń
  2. Perfekcjonizm pisałaś,że nie znosisz weekendów,że czujesz się samotna..Wierzę Ci.Ale pomyśl,że jednak otaczają Cię ludzie,masz rodzinę czy znajomych,którzy gotowi są Ci pomagać,masz przyjaciółkę,z którą możesz porozmawiać..Nie jest żle.Nie jesteś sama.Nie przeceniajmy roli męża.Czasem mając męża,teoretycznie najbliższą osobę,można być cholernie samotnym.Myślę,że jestes gotowa na nowy związek.Nic na siłę.Będzie co będzie.Życzę Ci powodzenia:)a.g.g.a

    OdpowiedzUsuń
  3. bez turbo doładowań nie przeoczysz

    sobie zwalniaj

    nie tylko hamulce

    OdpowiedzUsuń